poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Rozdział #09

Poszliśmy za ladę, czyli tam, gdzie było źródło dźwięku. Nikt nas nie zauważył, kiedy mijaliśmy blat.
Pod oknem w magazynku leżał nóż. Jego rękojeść była zrobiona z ciemnego i lakierowanego drewna. Rzeźbienia na niej przedstawiały roślinę, która oplatały cały obszar. Ostrze jednak nie wyróżniało się niczym od innych. Kotori wzięła go do ręki. Metal błysnął czerwienią. Dziewczyna patrzyła na niego jak zahipnotyzowana.
-Może lepiej będzie jak go odłożysz...?- zaproponowałem jej, powoli się wycofując.
Uśmiechnęła się niebezpiecznie.
-Myślisz, że go odłoży? Nie łudź się na to- usłyszałem.
To był ten sam głos, co słyszałem podczas pojedynku.
-T... to ty?- szepnąłem.
-W rzeczy samej- odpowiedział.
„Cholera. Trza wiać”- pomyślałem.
Wpadłem do głównej sali. Zobaczyłem Inukai'ego. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Uciekaj!- rzuciłem.
Potknąłem się o własne nogi. Prawie uderzyłem o kant stołu.
-Ojej. Wszystko w porządku?- spytała słodkim i niewinnym głosem Kotori.
Właśnie mijała ladę. Zerknęła na mężczyznę.
-Odłóż ten nóż- syknął.
Zachichotała wyraźnie rozbawiona. Zszedł na dół i rozłożył ręce, aby pokazać jej, jego bezbronność.
-Widzisz? Nie mam nic przy sobie, więc radziłbym tobie, abyś odłożyła to, co masz w ręku- powiedział powoli.
Podniosłem się, chwytając krawędzi stołu. Przeniosła na mnie wzrok.
-Lepiej zostań tam, gdzie jesteś- warknęła.
-Ej, ej, ej. Co tu się dzieje?- usłyszałem głos Ourella.
-Na pewno nic dobrego- szepnął Inukai.
Kotori zerknęła na niego. Pobiegła w jego stronę z oszałamiającą prędkością. W ostatniej chwili zza pasa wyjął rapier i szybkim ruchem sparował jej atak.
-Oż ty... -syknął jeździec.
Podprowadziła go pod ścianę, bez żadnej drogi ucieczki. Dziewczyna nie wyglądała na zmęczona ciągłymi atakami, kiedy Ourell z coraz większym trudem odpierał ostrze. W pewnym momencie zrezygnowały upuścił rapier na podłogę, a ona uśmiechnęła się zadowolona.
-I tu zostań- poleciła mu.
Odtrąciła rapier nogą na pewną odległość. Spojrzała na mnie i na Inukai'ego. Zagarnęła włosy za ucho i westchnęła cicho.
-Wybacz, że się powtarzam, ale: ODŁÓŻ TEN CHOLERNY NÓŻ!- krzyknął Inukai.
-Jeju, nie krzycz tak- odparła z niesmakiem Kotori.
Zapadła cisza. Nawet nie mieliśmy odwagi ruszyć się z miejsca.
-Mam nadzieję, że pozwolisz... dzięki- wzięła w dłoń rapier.
Ourell posłał w jej stronę wściekłe spojrzenie.
-Nie martw się. Za chwilę oddam- uspokoiła go.- Jednakże, nie obiecuję, że będzie czysty.
Zerknęła w moją stronę. Gdzieś w głębi tego spojrzenia, była drwina i... strach? Nie byłem pewny. Rzuciła w stronę Inukai'ego rapier. Złapał go w locie i spojrzał na nią nieufnie. Ponownie zachichotała rozbawiona.
-Nie patrz tak. To zawstydza- zasłoniła dłonią rumieniec.- Wracając... zmierz się ze mną, ale wiesz, tak na śmierć i życie.
-Ty chyba żartujesz- wydusił z siebie.
Pokręciła głową. Podeszła leniwym krokiem do okna i wsłuchała się w bębniący, o szyby deszcz. Wtem rozległ się grzmot.
-Deszcz jest taki piękny... -westchnęła cicho i pogładziła szybę wierzchem dłoni.
Wróciła do nas wzrokiem. Ourell podniósł się z ziemi.
-Lepiej nie przeszkadzajcie- szepnęła.
Pobiegła w stronę Inukai'ego. Zaskoczony cofnął się o krok, unikając ataku. Włosy zasłoniły część jej twarzy, a spomiędzy nich widać było niebezpieczny uśmiech i błysk w oku.
-Tak jak myślałam... będzie ciekawie- mruknęła.
Bałem się ruszyć. Tuż przede mną rozgrywała się walka o śmierć i życie, a ja stałem bezczynnie i przyglądałem się im jak aktorom w sztuce nazywanej „Życiem”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz