sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział #10

Ataki Kotori spadały istnym gradem na Inukai'ego, który zgrabnie starał się ich unikać. Ostrze noża zderzało się z rapierem lub zadzierały jego koszulę. Pojedyncze krople potu błyszczały na skroni mężczyzny, a ona nie okazywała żadnych oznak zmęczenia. Ourell wstał z miejsca i szybko podszedł do najbliższego okna. Po chwili podbiegł do mnie.
-Dziewczyny z ministerstwa za chwilę tu będą- szepnął pośpiesznie.
-No i?- spojrzeniem poprosiłem o wytłumaczenie.
Westchnął cicho.
-Musimy ich sprowadzić na dół- mruknął.
Pokiwałem głową.
Usłyszałem brzdęk metalu o podłogę. Był to nóż. Dziewczyna trzymała się za nadgarstek, a spomiędzy palców spływała krew. Rapier w dłoni Inukai'ego drżał.
-M... myślałam, ż... że nie chcesz mnie skrzywdzić...- pisnęła, uciekając wzrokiem.
Nieufnie opuścił ostrze.
-Nie rób tego- syknął Ourell.
Powoli podszedł do dziewczyny i odsunął nóż na pewną odległość. Pomiędzy nim, a Kotori były około dwa metry.
-Jeżeli mam być szczery, nigdy nie myślałem, że mogłabyś rzucić się na kogoś z bronią- odparł.
-Och, na... naprawdę? - szepnęła, niepokojącym tonem.
Natychmiast cofnął się o krok. Kontrolowałem każdy jej ruch. W dowolnym momencie zarówno ja, jak i jeździec, moglibyśmy się zerwać się z miejsca i ją obezwładnić.
Odgarnęła ruchem dłoni włosy z twarzy i spojrzała w okno i między innymi na mnie. W jej oczach błysnęło coś niebezpiecznego. Pobiegła w moją stronę. Uciekłem w stronę zejścia na dół.
Deszcz nie pozwalał mieć normalnie otworzonych oczu, bo inaczej woda zalewała oczy. Skryłem się pomiędzy drzewami, zanim zdążyła mnie zauważyć. Kiedy zeszła na dół spojrzała na chmury z lekką odrazą. Za sobą usłyszałem kroki.
-Tija, dlaczego mnie tu zaciągnęłaś?- zamarudził pierwszy, dziewczęcy głos.
-Eh, Sakuś... przecież wiesz, żę muszę cię nauczyć procedur, a takich rzeczy najlepiej doświadczyć w praktyce- odparł drugi, bardziej dorosły głos, ale również należący do kobiety.
Nerwowo spojrzałem za siebie. Szły tam dwie osoby- zapewne właścicielki głosów. Jedna z nich, o krótkich, brązowych włosach i... lisich uszach? „Przyzwyczaj się chłopie”- postarałem się uspokoić. Dziewczyna miała lewe oko niebieskie, a prawe- ciemno piwne. Jej towarzyszka była wysoką i smukłą elfką o turkusowych oczach i jasnozielonych, długich włosach. Kiedy mnie zauważyły lisica posłała w moją stronę podejrzliwe spojrzenie. „Jeżeli mnie wyda, to już po mnie”- jęknąłem w duchu.
-Przepraszam, nie widziałyście może chłopaka z ciemnoblond włosami i niebieskimi oczami?- spytała Kotori.
„Nie, nie, nie, NIE!”- pokręciłem błagająco głową w stronę elfki i lisicy.
-A c...?- rzuciła „Sakuśka”.
-Nie. Niestety nie widziałyśmy go- przerwała jej Tija.
Usłyszałem jak się do nich zbliża.
-Sakura, teraz- rzuciła elfka, cofając się.
Lisica wyjęła zza pasa krótki i gruby kij ze złotymi oznaczeniami runicznymi. Kiedy Kotori go zauważyła, wstrząsnął ją dreszcz.
-No, ale spokojnie... możemy porozmawiać, nie?- powiedziała powoli.
Sakura pokręciła powoli głową i ruszyła pędem na dziewczynę. Wstałem z ziemi i przyglądałem się im. Deszcz powoli ustawał, ale zdążył połączyć włosy w mokre strąki. W pewnym momencie zauważyłem jak Kotori z nich upada na kolana. Chciała wstać, ale lisica jeszcze raz uderzyła ją kijem.
-Co do...- wyrwało mi się.
-To tylko oczyszczenie, więc nie musisz się obawiać- uspokoiła mnie elfka.
Spojrzałem na nią. W jej oczach znajdowało się ciepło.
Sakura szturchnęła delikatnie Kotori, czubkiem buta.
-Bierzemy ją?- spytała.
Pokiwałem głową i podbiegłem do niej. Wziąłem dziewczynę na ręce i poszedłem na górę.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Rozdział #09

Poszliśmy za ladę, czyli tam, gdzie było źródło dźwięku. Nikt nas nie zauważył, kiedy mijaliśmy blat.
Pod oknem w magazynku leżał nóż. Jego rękojeść była zrobiona z ciemnego i lakierowanego drewna. Rzeźbienia na niej przedstawiały roślinę, która oplatały cały obszar. Ostrze jednak nie wyróżniało się niczym od innych. Kotori wzięła go do ręki. Metal błysnął czerwienią. Dziewczyna patrzyła na niego jak zahipnotyzowana.
-Może lepiej będzie jak go odłożysz...?- zaproponowałem jej, powoli się wycofując.
Uśmiechnęła się niebezpiecznie.
-Myślisz, że go odłoży? Nie łudź się na to- usłyszałem.
To był ten sam głos, co słyszałem podczas pojedynku.
-T... to ty?- szepnąłem.
-W rzeczy samej- odpowiedział.
„Cholera. Trza wiać”- pomyślałem.
Wpadłem do głównej sali. Zobaczyłem Inukai'ego. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Uciekaj!- rzuciłem.
Potknąłem się o własne nogi. Prawie uderzyłem o kant stołu.
-Ojej. Wszystko w porządku?- spytała słodkim i niewinnym głosem Kotori.
Właśnie mijała ladę. Zerknęła na mężczyznę.
-Odłóż ten nóż- syknął.
Zachichotała wyraźnie rozbawiona. Zszedł na dół i rozłożył ręce, aby pokazać jej, jego bezbronność.
-Widzisz? Nie mam nic przy sobie, więc radziłbym tobie, abyś odłożyła to, co masz w ręku- powiedział powoli.
Podniosłem się, chwytając krawędzi stołu. Przeniosła na mnie wzrok.
-Lepiej zostań tam, gdzie jesteś- warknęła.
-Ej, ej, ej. Co tu się dzieje?- usłyszałem głos Ourella.
-Na pewno nic dobrego- szepnął Inukai.
Kotori zerknęła na niego. Pobiegła w jego stronę z oszałamiającą prędkością. W ostatniej chwili zza pasa wyjął rapier i szybkim ruchem sparował jej atak.
-Oż ty... -syknął jeździec.
Podprowadziła go pod ścianę, bez żadnej drogi ucieczki. Dziewczyna nie wyglądała na zmęczona ciągłymi atakami, kiedy Ourell z coraz większym trudem odpierał ostrze. W pewnym momencie zrezygnowały upuścił rapier na podłogę, a ona uśmiechnęła się zadowolona.
-I tu zostań- poleciła mu.
Odtrąciła rapier nogą na pewną odległość. Spojrzała na mnie i na Inukai'ego. Zagarnęła włosy za ucho i westchnęła cicho.
-Wybacz, że się powtarzam, ale: ODŁÓŻ TEN CHOLERNY NÓŻ!- krzyknął Inukai.
-Jeju, nie krzycz tak- odparła z niesmakiem Kotori.
Zapadła cisza. Nawet nie mieliśmy odwagi ruszyć się z miejsca.
-Mam nadzieję, że pozwolisz... dzięki- wzięła w dłoń rapier.
Ourell posłał w jej stronę wściekłe spojrzenie.
-Nie martw się. Za chwilę oddam- uspokoiła go.- Jednakże, nie obiecuję, że będzie czysty.
Zerknęła w moją stronę. Gdzieś w głębi tego spojrzenia, była drwina i... strach? Nie byłem pewny. Rzuciła w stronę Inukai'ego rapier. Złapał go w locie i spojrzał na nią nieufnie. Ponownie zachichotała rozbawiona.
-Nie patrz tak. To zawstydza- zasłoniła dłonią rumieniec.- Wracając... zmierz się ze mną, ale wiesz, tak na śmierć i życie.
-Ty chyba żartujesz- wydusił z siebie.
Pokręciła głową. Podeszła leniwym krokiem do okna i wsłuchała się w bębniący, o szyby deszcz. Wtem rozległ się grzmot.
-Deszcz jest taki piękny... -westchnęła cicho i pogładziła szybę wierzchem dłoni.
Wróciła do nas wzrokiem. Ourell podniósł się z ziemi.
-Lepiej nie przeszkadzajcie- szepnęła.
Pobiegła w stronę Inukai'ego. Zaskoczony cofnął się o krok, unikając ataku. Włosy zasłoniły część jej twarzy, a spomiędzy nich widać było niebezpieczny uśmiech i błysk w oku.
-Tak jak myślałam... będzie ciekawie- mruknęła.
Bałem się ruszyć. Tuż przede mną rozgrywała się walka o śmierć i życie, a ja stałem bezczynnie i przyglądałem się im jak aktorom w sztuce nazywanej „Życiem”.

środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział #08

Przeszliśmy się po lesie. Chmury zasnuły trochę niebo, a ptaki przestawały śpiewać. Kotori spojrzała w górę. Po plecach przebiegł mi dreszcz.
-Będzie padać- mruknąłem.- Czuję to.
-W takim razie, zawróćmy- odparła dziewczyna.
Inukai milczał. „Milczenie wyraża zgodę”-pomyślałem.
Po chwili poczułem pierwsze krople deszczu. Wykorzystałem je, aby stworzyć małą kopułę nad swoją głową. Odczułem lekką dumę, że umiem coś takiego zrobić. Nie wiedziałem JAK to robię, ale potrafiłem, więc za bardzo nie zastanawiałem się nad tym.
-Wpuścisz mnie?- spytał Inukai.
-Nie widzę problemu- wzruszyłem ramionami.
Powiększyłem kopułę, abyśmy się pod nią nie ściskali. Kotori z pnączy stworzyła parasolkę. Oparła ją o ramię i szła przed nami. Milczeliśmy, do samych schodów. Woda z powłoki rozdzieliła się na parę części i wchłonęła w ziemię.
Weszliśmy na górę. Deszcz bębnił w szyby, a Ourell czekał na nas w okolicy lady.
-Myślałem, że zmokniecie. Ech, trudno. Ręczniki przydadzą się do czegoś innego- westchnął.
Kiedy mężczyzna odwrócił się, Inukai przewrócił oczami.
-Damy sobie radę, więc nie musisz się o nas martwić- powiedziałem.
-Jak uważacie!~
Wszedł na górę cicho pogwizdując. Rozeszliśmy się do pokoi.
Położyłem się na wyrku i wlepiłem wzrok w sufit. „Jeszcze dwie godziny... co ja będę robić przez ten czas?”- mruknąłem do siebie. Po paru minutach ciszy usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
-Prosz!- rzuciłem.
Drzwi uchyliły się a w nich stała Kotori. Uśmiechnęła się ciepło i weszła do środka. Podniosłem się i ułożyłem włosy. Usiadła obok mnie.
-Słyszałeś moją rozmowę z Inukai'm w lesie, po drugiej stronie?- spytała.
Pokręciłem głową.
-Brzmiał jakby w ogóle nie pamiętał co zaszło po spoliczkowaniu Natsuny. On... nie mógł tego zrobić. Za bardzo jest do nas przywiązany.
„Właśnie widziałem”-mruknąłem w duchu.
-Chociaż... jakby nie on, to któż by inny? Sama nie wiem...- westchnęła i spojrzała na mnie zagubionym wzrokiem.- Myślałam nad tym wieczorem. Zastanawiałam się, czy opętanie byłoby możliwe, ale odrzuciłam tę opcję. Interesuję zjawiskami paranormalnymi, ale jakoś tak... nie jestem pewna, czy może to być aż tak skuteczne.
Zamilkła. Postukała palcami o materac.
Deszcz padał mocnej z każdą chwilą. Westchnąłem cicho.
-Oby przestało do południa- mruknąłem.
Pokiwała głową.
-Mam nadzieję, że szybko ją znajdziemy. Chciałabym ją zobaczyć- szepnęła.
Poklepałem ją po ramieniu.
-Ciekawe, czy jak wrócimy to będzie ta sama chwila, czy czas nadal płynie- zamyśliłem się.
Milczała.
Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Po chwili uchyliły się, a w nich stał Ourell.
-Mogę prosić o pomoc?- spytał.
-Coś się stało?- spojrzałem na niego.
Uśmiechnął się trochę zakłopotany.
-Jakiś czas temu kaptur od płaszcza się ten, no wiecie...
Podrapał się nerwowo po przedramieniu. Kotori podeszła do niego.
-Mogę przyszyć. O to ci chodzi?- uśmiechnęła się.
Pokiwał głową.
-Nie mam umiejętności manualnych, że tak powiem- westchnął cicho.
Zszedłem za nimi na dół. Nadal padało. Usiadłem naprzeciwko dziewczyny. Po chwili Ourell przyniósł płaszcz i mały zestaw do szycia.
-Wielkie dzięki- powiedział jeździec.
-Trzeba się odwdzięczyć, za schronienie- odparła.
Zaśmiał się ciepło i poszedł na górę.
Patrzyłem jak szyła. Jej pociągnięcia igłą były zdecydowane. Wyglądała jakby to robiła od urodzenia. Hipnotyzowało to.
Wtedy ze „snu” wyrwało mnie uderzenie metalu o podłogę. Kotori spojrzała w stronę, z której dobiegł dźwięk. Wstała, odkładając nić na stół.
-Co to było?- spytała.
Wzruszyłem ramionami.

niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział #07

Kiedy zszedłem do głównej sali, zobaczyłem Inukai'ego. Stał przy jednym ze stołów i podgrzewaną kromką chleba w dłoni. Podszedłem do niego.
-Och, cześć- przywitał mnie.
Kiwnąłem głową na przywitanie.
Milczeliśmy przez pewien czas.
-Wiesz, co? Chyba ci nie wybaczę za ten wieczór- mruknął.
-Zemsta bywa słodka- zaśmiałem się cicho.
Poczochrał mnie po włosach.
-A gdzie Kotori?- spytałem.
-Jeszcze śpi. Długo nie mogła zasnąć-odparł.- Nie chciałem jej budzić.
-Chcecie herbaty?- usłyszeliśmy głos Ourella.
Spojrzałem w tamtą stronę. Mężczyzna stał parę metrów od nas z dzbankiem napoju i kubkami.
-Dobra- westchnął Inukai.
Chwilę później siedzieliśmy we trójkę i popijaliśmy ciepłą herbatę, zagryzając chlebem.
-A więc szukacie Ostoi Wiatru, taaak?- zerknął na nas.
Pokiwałem głową i wyprostowałem się skupiając na nim całą uwagę.
-Jeżeli byście zaczęli podróż od tego miejsca, to- zastanowił się przez chwilę- musielibyście iść na wschód. A tak między nami- dodał ciszej- wczoraj napisałem list do Ministerstwa Spraw Emigrantów i Obywatelstwa. Przyjdą około południa, a później możecie ruszać.
Inukai mruknął coś pod nosem i oparł się o kanapę. Z jednej strony, cieszyłem się, że bez większych problemów, będziemy mogli poruszać się po okolicy, ale z drugiej- do południa zostało sporo czasu. W głębi duszy westchnąłem i rozluźniłem barki.
-Coś się stało?- usłyszałem głos Kotori.
-Będziemy mogli iść po Natsunę dopiero po południu- odparł beznamiętnie Inukai.
Usiadła obok niego, naprzeciwko Ourella.
-Herbaty?- zaproponował.
-Chętnie- uśmiechnęła się.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę. Inukai bardziej przyglądał się jeźdźcowi nieufnie, niż cokolwiek mówił. Później, rozeszliśmy się po pokojach. Przynajmniej tak zamierzałem, ale zaproszono mnie do sąsiedniego pokoju. Z czystej uprzejmości zdecydowałem się przyjść.
Pokazałem im to, co dostałem od Natsuny przez sen.
-Hmm... ciekawe- mruknął mój towarzysz, zobaczywszy mapę.
-Prawda? Zastanawiałem się nad sposobem przeniesienia tego, do świata rzeczywistego, ale nic nie mogłem wymyślić. Uznałem, że jesteśmy w końcu w innym świecie, to i sny muszą być inne.
Kotori, najwyraźniej zamyślona, pokiwała powoli głową.
-W sumie, Natsuna byłaby w stanie coś takiego zrobić...- szepnęła.
Spojrzeliśmy na nią zaskoczeni.
-Ona jest silna. Mogła zebrać w sobie całą energię, aby to zrobić. Można powiedzieć, że ćwiczyła ze mną- wytłumaczyła.
-Udawało się, po drugiej stronie?- zapytał Inukai.
Pokręciła głową.
Wybiła dziewiąta. Westchnąłem cicho.
-Oni będą dopiero około południa?- spytała.
Pokiwaliśmy głowami. Spojrzała w okno.
-To może w międzyczasie się przejdziemy?- zaproponowała nieśmiało.
-Czemu nie?- wzruszył ramionami Inukai.
W okolicy dostrzegliśmy ruiny. Stwierdziliśmy, że je sprawdzimy.
Usłyszeliśmy szepty. Kotori spojrzała na nas.
-Idziemy?- spytała.
-Okej-odparłem.
Inukai szedł za nami. Rozglądał się czujnie.
W pewnym momencie doszliśmy do pustego, małego pola. Siedziały w nim dwie dziewczyny. Jedna z nich miała jelenie rogi, długie, beżowe włosy z zielonymi końcówkami, a druga- czarne, krótkie włosy i wilcze uszy tego samego koloru. Kiedy nas zauważyły, zerwały się z miejsca i uciekły do lasu. Po ich zobaczeniu, poczułem, że faktycznie jesteśmy w innym świecie i to dwa razy bardziej niż wcześniej.
-Aha-skomentowałem krótko i odwróciłem się na pięcie.
-A ty dokąd?- spytał Inukai.
-Rozejrzeć się gdzie indziej- odparłem.
„O rany-pomyślałem- mam nadzieję, że dotrzemy do Natsuny w miarę szybko.”- poszedłem w stronę fragmentu jakiejś ściany. Nie wiedziałem co robię. Próbowałem znaleźć coś co by mnie zaciekawiło, ale tak naprawdę powoli sobie uświadamiałem co właśnie widziałem.

czwartek, 14 kwietnia 2016

Rozdział #06

Znalazłem się w parku. Rozejrzałem się wokół. Nikogo nie było, tylko ja i drzewa. Wszedłem głębiej i zauważyłem Natsunę. Zawołałem ją. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Podbiegłem do niej, ale ona uciekała. W pewnym momencie znaleźliśmy się w nieużywanej części parku, w okolicy przejścia. Stała przy wrotach i czekała na mnie.
-Wiesz gdzie mnie szukać?- spytała.
-Nie do końca- przyznałem.
Podeszła bliżej mnie. Czułem dotyk jej zgrabnych, długich palców, na ramionach. Włożyła wtedy mi coś za ucho. Chciałem sprawdzić co to, ale powstrzymała mnie.
-Nie teraz. Rano- poleciła.
Spojrzałem na nią zaskoczony, ale pokiwałem powoli głową. Ponownie się uśmiechnęła i zniknęła. Rozejrzałem się po okolicy. Byłem sam. Nawet nie było słychać śpiewu ptaków. Podszedłem do wrót i śmiało je pchnąłem.
Gdy otworzyłem oczy, leżałem na pokładzie statku. Podniosłem się na łokciach i pomasowałem czoło. Oprócz mnie, było tu kilkoro ludzi. Nie zwracali na mnie uwagi, nawet gdy niechcący potrąciłem jednego w ramię. Tafla morza była przejrzysta jak lustro, ale nad jego powierzchnią unosiła się mgła. Przyspieszyłem kroku i ruszyłem w stronę dziobu. Będąc parę metrów od niego, potknąłem się o jedną z lin i... zacząłem spadać do morza. Nie zdążyłem nawet krzyknąć.
Wtedy obudziłem się w pokoju nr 78. Ciężko mi było złapać oddech. Zza okna wychylał się księżyc. „Co... co to miało być?!”- zdusiłem w sobie wrzask. Wstałem z łóżka i podszedłem bliżej ramy okna. „Czy w ten sposób, chciałaś mi coś powiedzieć?”- pomyślałem, patrząc w księżyc. Przeszedłem się po pokoju. Otaczała mnie cisza i lekkie chrapanie mojego oddechu. Usiadłem na skraju materaca. Usłyszałem tykanie zegara w dalszym kącie pokoju. Spojrzałem tam. Według niego, dochodziła czwarta nad ranem. „Nie ma sensu, nie spać. Kładę się z powrotem”- mruknąłem. Nakryłem się kołdrą, a po chwili otoczyła mnie miękka ciemność. Właśnie, miękką. Tak określałem, to, co było wokół mnie podczas zasypiania.
Byłem na brzegu jeziora. Słyszałem chór pasikoników i żab w pobliskich trzcinach. Rozejrzałem się, ale byłem sam. Zdjąłem buty ze skarpetkami, podwinąłem nogawki do kolan i poszedłem do wody.
Dno jeziora był, wręcz nieprzyjemnie ciepłe, miękkie i muliste. Zdecydowanie wolałem piasek na dnie, zamiast mułu. Usłyszałem ciche bulgotanie na środku jeziora. Zerknąłem w tamtą stronę. Na jego powierzchni unosiły się bąbelki powietrza. Uniosłem trochę brwi. Zrobiłem parę kroków do przodu, upewniając się co chwilę, czy dno nie jest zbyt głębokie. Kiedy byłem już bardzo blisko źródła, bulgotanie umilkło, a bąbelki przestały się pojawić na tafli wody. Zdecydowałem, że wrócę, ale (jak zwykle) nic nie mogło pójść po mojej myśli. Poczułem, jak coś trzyma mnie za nogę. Głośno wciągnąłem powietrze i zamarłem w bezruchu. „Może puści...?”- pomyślałem z nadzieją. Ku mojemu zaskoczeniu, to „Coś” uniosło mnie w górę. Była to nimfa, która w dłoni trzymała pęk wodorostów. Miała diamentowe oczy i alabastrową cerę. Jej długie, atramentowe włosy wtapiały się w kolor wody. Uśmiechnęła się.
-Co cię podkusiło śmiertelniku, aby wejść do tego jeziora- spytała.
Wisząc do góry nogami, wzruszyłem ramionami. Pokręciła głową i westchnęła głęboko.
-Widzę, że nie chciałeś mi zagrozić, więc puszczę cię wolno. Jednakże- odstawiła mnie na ląd.- to był pierwszy i ostatni raz. Jeżeli będziesz chciał porozmawiać, zawołaj Kanatris. Odezwę się.
Uśmiechnęła się i zniknęła w wodnych odmętach. Spojrzałem na horyzont. Właśnie wstawało słońce. Poczułem jak opuszczają mnie siły. Upadłem na kolana i położyłem twarz w miękkiej trawie.
Ponownie znalazłem się w pokoju. Słońce niedawno wstało i jego płomyki wpadały do wnętrza lokum. Rozprostowałem plecy. Westchnąłem cicho i przypomniałem sobie o Natsunie. Delikatnie sięgnąłem za ucho. Wyjąłem zza niego rulon papieru. Rozwinąłem go i zauważyłem na nim mapę okolicy. „Nice”- uśmiechnąłem się do siebie. Tylko... jak ona to zrobiła? Westchnąłem cicho i poszedłem pod prysznic. Tam mi się najlepiej myślało.
Po orzeźwiającym prysznicu, spojrzałem na zegar. Dochodziła ósma. Stwierdziłem, że wyjdę na zewnątrz i zobaczę, czy już na mnie czekają.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

A taka mała informacyja... :D

Mam do Was takie małe pytanko: Chcecie rozdział, opisujący wieczór w sąsiednim pokoju? Nawet nie myślcie tylko o takich ( ͡° ͜ʖ ͡°) rzeczach, kochani ;) będzie tylko torchu krótszy i będzie prowadzony przez trzecią, nieobecną osobę. Zadecydujcie w komentarzach.
Agnes

niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział #05

Doszliśmy do małej polany. Szedłem trochę za nimi i rozglądałem się wokół. Kotori spojrzała w moją stronę, a w jej oczach błysnęło światło zachodzącego słońca. Uśmiechnęła się.
-Idziesz?- spytała.
Kiwnąłem głową i podbiegłem do nich. Inukai zerknął na mnie. Jego spojrzenie było trudne do zrozumienia. Nie wyrażało żadnych emocji. „Ciężki z ciebie człowiek do rozszyfrowania”- mruknąłem do siebie.
-Trzeba wykombinować jakiś nocleg- powiedział Inukai.- Albo jakieś wygodne drzewo.
Spojrzałem na mapę. Nadal widniał tam plan miasta. Obróciłem ją. Nic. Pod światło też nie mogłem dostrzec niczego, co by pomogło w aktualnej sytuacji.
-Tam jest jakiś budynek- wskazała dłonią skraj polany.- Wygląda na nadal używany.
Faktycznie, w pokazanym miejscu można było dojrzeć dach. Inukai bez słowa ruszył w tamtym kierunku. Dołączyliśmy do niego. Kotori była trochę tym zaniepokojona. Mężczyzna poklepał ją po głowie.
-Spokojnie, o wszystko zadbam- uspokoił ją.
Ale jego wyraz twarzy został nadal pozbawiony emocji. Dziewczyna może, trochę zarumieniona, nadal nie wyglądała na w pełni przekonaną.
Po pewnym czasie, byliśmy na miejscu. Budynek wyglądał jak pseudo- latarnia morska.
-Zaczekajcie tu- rzucił Inukai i wszedł na schody, prowadzące do wejścia.
Spojrzeliśmy z Kotori po sobie.
-Poczekamy, zobaczymy- westchnęła cicho.
Kiwnąłem głową. Miała rację.
Mężczyzna zapukał do dużych, dębowych drzwi. Po chwili uchyliły się z cichym skrzypnięciem. Zza nich wychylił się... Ourell.
-Proszę, proszę, kogo my tu mamy?- powiedział.
Inukai przymknął powieki, starając się zachować zimną krew.
-Czegoś szukacie?- spytał jeździec.
-N... no, tak trochę noclegu i może mapy...?- wtrąciła cicho Kotori.
Spojrzeli na nią. Dziewczyna cofnęła się. Ourell uśmiechnął się ciepło.
-Nie ma problemu. Mamy jeszcze parę pokoi wolnych.
Inukai miał trochę groźny wzrok, co trochę krępowało dziewczynę.
-Wejdźcie do środka- zachęcił nas jeździec.
Pierwszy zrobiłem krok do przodu. Wszedłem na górę za Ourellem, a reszta szła z tyłu. Rozmawiali między sobą. Po chwili weszliśmy do dużego hallu. Jeździec, poszedł na recepcję i wrócił z dwoma kluczami.
-A gdzie trzeci?- wyrwało mi się.
Ourell wyglądał na zakłopotanego.
-Nie ma- westchnął.
-J... jak to?- pisnęła Kotori.
Wzruszył ramionami.
-Damy radę- mruknął Inukai.
Zaprowadził nas na górę.
-Pokój 78 jest jednoosobowy, a 76- dwu- wytłumaczył.
Wziąłem klucz do 76 i wszedłem do środka.
-Dobra, wyrko można podzielić na dwa osobne- skomentowałem krótko.
Wręczyłem klucz Inukai'emu, poklepałem go po ramieniu i szybko zamknąłem się w sąsiednim lokum.
Kiedy puściłem klamkę, o mało co nie wybuchłem ze śmiechu. „Akcja godna mistrza”- śmiałem się. Po drugiej stronie słyszałem rozpaczliwe tłumaczenie Inukai'ego. Chwilę później uspokoiłem się i wyjrzałem zza drzwi. Zobaczyłem go, całego czerwonego na twarzy i nadal tłumaczącego obecną sytuację. Kotori tłumiła w sobie śmiech i uśmiechała się ciepło.
-Nie martw się- przerwała mu, w pewnym momencie.- Damy radę. Byśmy byli, przecież w podobnej sytuacji, gdybyśmy nie znaleźli noclegu, prawda?
Westchnął cicho.
-No dobra, poddaję się- posłał w jej stronę ciężkie spojrzenie.
Weszli do środka i zamknęli drzwi. Uśmiechnąłem się do siebie i poszedłem się wykąpać.
Strumień zimnej wody, gwałtownie uderzył mnie w plecy. Mruknąłem cicho z rozkoszy. Myślałem długo nad tym co się dzisiaj działo. Próbowałem wszystko sobie poukładać, ale za każdym razem wszystko rozsypywało się niczym domek z kart.
Po prysznicu zauważyłem, że pod drzwiami leżą ubrania. Wziąłem je i włożyłem na siebie koszulę. Była o parę rozmiarów za duża, ale to było i nawet lepsze. Rzuciłem się na materac. Był miękki, a prześcieradło- przyjemne w dotyku. Pomimo tylu wydarzeń, zasnąłem bez większego problemu.
------------------------------------------------------------
Przepraszam za taką długą przerwę :)
Agnes