Ataki Kotori spadały istnym gradem na
Inukai'ego, który zgrabnie starał się ich unikać. Ostrze noża
zderzało się z rapierem lub zadzierały jego koszulę. Pojedyncze
krople potu błyszczały na skroni mężczyzny, a ona nie okazywała
żadnych oznak zmęczenia. Ourell wstał z miejsca i szybko podszedł
do najbliższego okna. Po chwili podbiegł do mnie.
-Dziewczyny z ministerstwa za chwilę
tu będą- szepnął pośpiesznie.
-No i?- spojrzeniem poprosiłem o
wytłumaczenie.
Westchnął cicho.
-Musimy ich sprowadzić na dół-
mruknął.
Pokiwałem głową.
Usłyszałem brzdęk metalu o podłogę.
Był to nóż. Dziewczyna trzymała się za nadgarstek, a spomiędzy
palców spływała krew. Rapier w dłoni Inukai'ego drżał.
-M... myślałam, ż... że nie chcesz
mnie skrzywdzić...- pisnęła, uciekając wzrokiem.
Nieufnie opuścił ostrze.
-Nie rób tego- syknął Ourell.
Powoli podszedł do dziewczyny i
odsunął nóż na pewną odległość. Pomiędzy nim, a Kotori były
około dwa metry.
-Jeżeli mam być szczery, nigdy nie
myślałem, że mogłabyś rzucić się na kogoś z bronią- odparł.
-Och, na... naprawdę? - szepnęła,
niepokojącym tonem.
Natychmiast cofnął się o krok.
Kontrolowałem każdy jej ruch. W dowolnym momencie zarówno ja, jak
i jeździec, moglibyśmy się zerwać się z miejsca i ją
obezwładnić.
Odgarnęła ruchem dłoni włosy z
twarzy i spojrzała w okno i między innymi na mnie. W jej oczach
błysnęło coś niebezpiecznego. Pobiegła w moją stronę. Uciekłem
w stronę zejścia na dół.
Deszcz nie pozwalał mieć normalnie
otworzonych oczu, bo inaczej woda zalewała oczy. Skryłem się
pomiędzy drzewami, zanim zdążyła mnie zauważyć. Kiedy zeszła
na dół spojrzała na chmury z lekką odrazą. Za sobą usłyszałem
kroki.
-Tija, dlaczego mnie tu zaciągnęłaś?-
zamarudził pierwszy, dziewczęcy głos.
-Eh, Sakuś... przecież wiesz, żę
muszę cię nauczyć procedur, a takich rzeczy najlepiej doświadczyć
w praktyce- odparł drugi, bardziej dorosły głos, ale również
należący do kobiety.
Nerwowo spojrzałem za siebie. Szły
tam dwie osoby- zapewne właścicielki głosów. Jedna z nich, o
krótkich, brązowych włosach i... lisich uszach? „Przyzwyczaj się
chłopie”- postarałem się uspokoić. Dziewczyna miała lewe oko
niebieskie, a prawe- ciemno piwne. Jej towarzyszka była wysoką i
smukłą elfką o turkusowych oczach i jasnozielonych, długich
włosach. Kiedy mnie zauważyły lisica posłała w moją stronę
podejrzliwe spojrzenie. „Jeżeli mnie wyda, to już po mnie”-
jęknąłem w duchu.
-Przepraszam, nie widziałyście może
chłopaka z ciemnoblond włosami i niebieskimi oczami?- spytała
Kotori.
„Nie, nie, nie, NIE!”- pokręciłem
błagająco głową w stronę elfki i lisicy.
-A c...?- rzuciła „Sakuśka”.
-Nie. Niestety nie widziałyśmy go-
przerwała jej Tija.
Usłyszałem jak się do nich zbliża.
-Sakura, teraz- rzuciła elfka, cofając
się.
Lisica wyjęła zza pasa krótki i
gruby kij ze złotymi oznaczeniami runicznymi. Kiedy Kotori go
zauważyła, wstrząsnął ją dreszcz.
-No, ale spokojnie... możemy
porozmawiać, nie?- powiedziała powoli.
Sakura pokręciła powoli głową i ruszyła pędem na dziewczynę. Wstałem z ziemi i przyglądałem się im. Deszcz powoli ustawał, ale zdążył połączyć włosy w mokre strąki. W pewnym momencie zauważyłem jak Kotori z nich upada na kolana. Chciała wstać, ale lisica jeszcze raz uderzyła ją kijem.
-Co do...- wyrwało mi się.
-To tylko oczyszczenie, więc nie musisz się obawiać- uspokoiła mnie elfka.
Spojrzałem na nią. W jej oczach znajdowało się ciepło.
Sakura szturchnęła delikatnie Kotori, czubkiem buta.
-Bierzemy ją?- spytała.
Pokiwałem głową i podbiegłem do niej. Wziąłem dziewczynę na ręce i poszedłem na górę.
-Co do...- wyrwało mi się.
-To tylko oczyszczenie, więc nie musisz się obawiać- uspokoiła mnie elfka.
Spojrzałem na nią. W jej oczach znajdowało się ciepło.
Sakura szturchnęła delikatnie Kotori, czubkiem buta.
-Bierzemy ją?- spytała.
Pokiwałem głową i podbiegłem do niej. Wziąłem dziewczynę na ręce i poszedłem na górę.