czwartek, 14 kwietnia 2016

Rozdział #06

Znalazłem się w parku. Rozejrzałem się wokół. Nikogo nie było, tylko ja i drzewa. Wszedłem głębiej i zauważyłem Natsunę. Zawołałem ją. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. Podbiegłem do niej, ale ona uciekała. W pewnym momencie znaleźliśmy się w nieużywanej części parku, w okolicy przejścia. Stała przy wrotach i czekała na mnie.
-Wiesz gdzie mnie szukać?- spytała.
-Nie do końca- przyznałem.
Podeszła bliżej mnie. Czułem dotyk jej zgrabnych, długich palców, na ramionach. Włożyła wtedy mi coś za ucho. Chciałem sprawdzić co to, ale powstrzymała mnie.
-Nie teraz. Rano- poleciła.
Spojrzałem na nią zaskoczony, ale pokiwałem powoli głową. Ponownie się uśmiechnęła i zniknęła. Rozejrzałem się po okolicy. Byłem sam. Nawet nie było słychać śpiewu ptaków. Podszedłem do wrót i śmiało je pchnąłem.
Gdy otworzyłem oczy, leżałem na pokładzie statku. Podniosłem się na łokciach i pomasowałem czoło. Oprócz mnie, było tu kilkoro ludzi. Nie zwracali na mnie uwagi, nawet gdy niechcący potrąciłem jednego w ramię. Tafla morza była przejrzysta jak lustro, ale nad jego powierzchnią unosiła się mgła. Przyspieszyłem kroku i ruszyłem w stronę dziobu. Będąc parę metrów od niego, potknąłem się o jedną z lin i... zacząłem spadać do morza. Nie zdążyłem nawet krzyknąć.
Wtedy obudziłem się w pokoju nr 78. Ciężko mi było złapać oddech. Zza okna wychylał się księżyc. „Co... co to miało być?!”- zdusiłem w sobie wrzask. Wstałem z łóżka i podszedłem bliżej ramy okna. „Czy w ten sposób, chciałaś mi coś powiedzieć?”- pomyślałem, patrząc w księżyc. Przeszedłem się po pokoju. Otaczała mnie cisza i lekkie chrapanie mojego oddechu. Usiadłem na skraju materaca. Usłyszałem tykanie zegara w dalszym kącie pokoju. Spojrzałem tam. Według niego, dochodziła czwarta nad ranem. „Nie ma sensu, nie spać. Kładę się z powrotem”- mruknąłem. Nakryłem się kołdrą, a po chwili otoczyła mnie miękka ciemność. Właśnie, miękką. Tak określałem, to, co było wokół mnie podczas zasypiania.
Byłem na brzegu jeziora. Słyszałem chór pasikoników i żab w pobliskich trzcinach. Rozejrzałem się, ale byłem sam. Zdjąłem buty ze skarpetkami, podwinąłem nogawki do kolan i poszedłem do wody.
Dno jeziora był, wręcz nieprzyjemnie ciepłe, miękkie i muliste. Zdecydowanie wolałem piasek na dnie, zamiast mułu. Usłyszałem ciche bulgotanie na środku jeziora. Zerknąłem w tamtą stronę. Na jego powierzchni unosiły się bąbelki powietrza. Uniosłem trochę brwi. Zrobiłem parę kroków do przodu, upewniając się co chwilę, czy dno nie jest zbyt głębokie. Kiedy byłem już bardzo blisko źródła, bulgotanie umilkło, a bąbelki przestały się pojawić na tafli wody. Zdecydowałem, że wrócę, ale (jak zwykle) nic nie mogło pójść po mojej myśli. Poczułem, jak coś trzyma mnie za nogę. Głośno wciągnąłem powietrze i zamarłem w bezruchu. „Może puści...?”- pomyślałem z nadzieją. Ku mojemu zaskoczeniu, to „Coś” uniosło mnie w górę. Była to nimfa, która w dłoni trzymała pęk wodorostów. Miała diamentowe oczy i alabastrową cerę. Jej długie, atramentowe włosy wtapiały się w kolor wody. Uśmiechnęła się.
-Co cię podkusiło śmiertelniku, aby wejść do tego jeziora- spytała.
Wisząc do góry nogami, wzruszyłem ramionami. Pokręciła głową i westchnęła głęboko.
-Widzę, że nie chciałeś mi zagrozić, więc puszczę cię wolno. Jednakże- odstawiła mnie na ląd.- to był pierwszy i ostatni raz. Jeżeli będziesz chciał porozmawiać, zawołaj Kanatris. Odezwę się.
Uśmiechnęła się i zniknęła w wodnych odmętach. Spojrzałem na horyzont. Właśnie wstawało słońce. Poczułem jak opuszczają mnie siły. Upadłem na kolana i położyłem twarz w miękkiej trawie.
Ponownie znalazłem się w pokoju. Słońce niedawno wstało i jego płomyki wpadały do wnętrza lokum. Rozprostowałem plecy. Westchnąłem cicho i przypomniałem sobie o Natsunie. Delikatnie sięgnąłem za ucho. Wyjąłem zza niego rulon papieru. Rozwinąłem go i zauważyłem na nim mapę okolicy. „Nice”- uśmiechnąłem się do siebie. Tylko... jak ona to zrobiła? Westchnąłem cicho i poszedłem pod prysznic. Tam mi się najlepiej myślało.
Po orzeźwiającym prysznicu, spojrzałem na zegar. Dochodziła ósma. Stwierdziłem, że wyjdę na zewnątrz i zobaczę, czy już na mnie czekają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz