sobota, 25 lutego 2017

Rozdział #31

Wyszedłem na korytarz. W oknach wisiały malinowe, półprzeźroczyste zasłony. Ściany były pomalowane w kolorowe szlaczki. Usłyszałem czyjeś kroki.
 -Już się czujesz lepiej? - Spytała Blanka.
Pokiwałem głową. Uśmiechnęła się. Miała płowe włosy upięte w wysoki kok, czarne oczy, ciemnozieloną spódnicę sięgającą do ziemi i brązową bluzkę. Była niską i krągłą starszą kobietą.
 -Chciałbym bardzo podziękować za...
 -Nie ma za co. Naprawdę - Przerwała mi. - Twoi przyjaciele robią wszystko, aby się odwdzięczyć, doceniamy to. Jednak ty, jak na razie powinieneś odpoczywać.
 -Rozumiem - Skinąłem głową. - Może spytam trochę zbyt bezpośrednio, ale.... zna pani Kiske'go?
 -Oczywiście. Przez pewien czas był bohaterem, w sumie co ja plotę.... nadal jest!
Zaskoczyło mnie to.
 -Chciałbyś się przejść po wiosce? - Zaproponowała.
 -Chętnie - Uśmiechnąłem się.
Wyszliśmy z budynku.
 -Tutaj jest stajnia, którą się zajmuję, czasem razem z Higuchi'm, jedynym facetem w okolicy. Reszta wyjechała w poszukiwaniu pracy, ale dajemy radę, bo część z nich wraca latem lub zimą. Ten kawałek ziemi to nasza scena. Dalej... od naszej lewej kolejno domy: Higuchi'ego, jego żony, Kazu oraz dwójki dzieci, następny, Julia, jej wnuk i Kotori, no i ostatni z rzędu to Amanda i Inukai. Dalsze domy to przeważnie dzieciaki, które zostały na parę dni same i biblioteka, chcesz zajrzeć? - Spojrzała na mnie.
Przytaknąłem.
Książek nie było wiele, zaledwie trzy regały. Zauważyłem Kotori z Inukai'm przy stoliku.
 -Niestety muszę cię tu zostawić, obowiązki wzywają - Puściła do mnie oczko i wyszła.
Podszedłem do nich.
 -Już na nogach? - Powiedział towarzysz, odsuwając mi krzesło.
Wzruszyłem ramionami.
 -Pomożesz nam na występie? - Spytała dziewczyna.
 -Oczywiście - Odparłem. - A co wystawiamy?
 -"Lunatyczkę" - Mruknął.
 -O czym to?
 -Jest lunatyczka, Kotori, która co noc wychodzi z domu, zatrzymując się na środku miasta i czasem tańcząc lub tylko spacerując. Po pewnym takim wypadzie, budzi się w nieznanym miejscu i ktoś, czyli ty, pomaga jej wrócić. Tak w dużym skrócie - Oparł się o krzesło.
Mruknąłem i pokiwałem głową.
Długo dyskutowaliśmy i ćwiczyliśmy przy stole.
 -Przenieśmy się może do lasu, tam na polanę? - Zaproponowała Kotori.
Zgodziliśmy się.
***
 -Kim jest ona? Nie bywała w tej okolicy - Pochyliłem się nad dziewczyną.
Otworzyła oczy i krzyknęła krótko przestraszona.
 -G... gdzie jestem? Kim jesteś i co mi zrobiłeś?! - Uciekła na drugą stronę.
 -Dopiero cię znalazłem. Spałaś tu. Nie jesteś z okolicy, nie? -Wyciągnąłem do niej rękę.
Zaprzeczyła i ostrożnie uścisnęła dłoń.
  -Pomóż mi. Nie wiem jak wrócić - Szepnęła.
 -Stop, stop, stop! -Inukai pokręcił głową. - Jeszcze raz. Pamiętajcie, że mówicie do publiczności, więc nie ma odwracania się tyłem i szeptu. To znaczy jest szept, ale TEATRALNY, ludzie z trzeciego rzędu też muszą to słyszeć, ok?
 -Ok, ok - Pokiwałem głową.
Męczyliśmy ten fragment przez jeszcze dobre pół godziny. Później było o wiele lepiej. "Wędrowałem" z Kotori po "mieście" i spotykaliśmy "różne osoby". Sądziłem, że Inukai ma najgorszą rolę z nas wszystkich. Co chwilę musiał coś zmieniać; fryzurę, barwę głosu, zachowanie, czasami nawet stroje.
Nawet nie zauważyłem, kiedy się ściemniło.
 -Generalka! - Klasnąłem w dłonie.
 -Denerwujesz się?
Zaprzeczyłem.
 -Występowałem już wcześniej w wielu szkolnych "sztukach", więc nie powinno być problemu.
Uśmiechnął się.
 -I dobrze. Wiesz kto uczył ją tańczyć? - Wskazał na Kotori, która powtarzała ruchy z zamkniętymi oczami.
 -A nie ona sama?
 -Nie, to byłem ja - Uśmiechnął się połowicznie.