-Już się czujesz lepiej? - Spytała Blanka.
Pokiwałem głową. Uśmiechnęła się. Miała płowe włosy upięte w wysoki kok, czarne oczy, ciemnozieloną spódnicę sięgającą do ziemi i brązową bluzkę. Była niską i krągłą starszą kobietą.
-Chciałbym bardzo podziękować za...
-Nie ma za co. Naprawdę - Przerwała mi. - Twoi przyjaciele robią wszystko, aby się odwdzięczyć, doceniamy to. Jednak ty, jak na razie powinieneś odpoczywać.
-Rozumiem - Skinąłem głową. - Może spytam trochę zbyt bezpośrednio, ale.... zna pani Kiske'go?
-Oczywiście. Przez pewien czas był bohaterem, w sumie co ja plotę.... nadal jest!
Zaskoczyło mnie to.
-Chciałbyś się przejść po wiosce? - Zaproponowała.
-Chętnie - Uśmiechnąłem się.
Wyszliśmy z budynku.
-Tutaj jest stajnia, którą się zajmuję, czasem razem z Higuchi'm, jedynym facetem w okolicy. Reszta wyjechała w poszukiwaniu pracy, ale dajemy radę, bo część z nich wraca latem lub zimą. Ten kawałek ziemi to nasza scena. Dalej... od naszej lewej kolejno domy: Higuchi'ego, jego żony, Kazu oraz dwójki dzieci, następny, Julia, jej wnuk i Kotori, no i ostatni z rzędu to Amanda i Inukai. Dalsze domy to przeważnie dzieciaki, które zostały na parę dni same i biblioteka, chcesz zajrzeć? - Spojrzała na mnie.
Przytaknąłem.
Książek nie było wiele, zaledwie trzy regały. Zauważyłem Kotori z Inukai'm przy stoliku.
-Niestety muszę cię tu zostawić, obowiązki wzywają - Puściła do mnie oczko i wyszła.
Podszedłem do nich.
-Już na nogach? - Powiedział towarzysz, odsuwając mi krzesło.
Wzruszyłem ramionami.
-Pomożesz nam na występie? - Spytała dziewczyna.
-Oczywiście - Odparłem. - A co wystawiamy?
-"Lunatyczkę" - Mruknął.
-O czym to?
-Jest lunatyczka, Kotori, która co noc wychodzi z domu, zatrzymując się na środku miasta i czasem tańcząc lub tylko spacerując. Po pewnym takim wypadzie, budzi się w nieznanym miejscu i ktoś, czyli ty, pomaga jej wrócić. Tak w dużym skrócie - Oparł się o krzesło.
Mruknąłem i pokiwałem głową.
Długo dyskutowaliśmy i ćwiczyliśmy przy stole.
-Przenieśmy się może do lasu, tam na polanę? - Zaproponowała Kotori.
Zgodziliśmy się.
***
-Kim jest ona? Nie bywała w tej okolicy - Pochyliłem się nad dziewczyną.Otworzyła oczy i krzyknęła krótko przestraszona.
-G... gdzie jestem? Kim jesteś i co mi zrobiłeś?! - Uciekła na drugą stronę.
-Dopiero cię znalazłem. Spałaś tu. Nie jesteś z okolicy, nie? -Wyciągnąłem do niej rękę.
Zaprzeczyła i ostrożnie uścisnęła dłoń.
-Pomóż mi. Nie wiem jak wrócić - Szepnęła.
-Stop, stop, stop! -Inukai pokręcił głową. - Jeszcze raz. Pamiętajcie, że mówicie do publiczności, więc nie ma odwracania się tyłem i szeptu. To znaczy jest szept, ale TEATRALNY, ludzie z trzeciego rzędu też muszą to słyszeć, ok?
-Ok, ok - Pokiwałem głową.
Męczyliśmy ten fragment przez jeszcze dobre pół godziny. Później było o wiele lepiej. "Wędrowałem" z Kotori po "mieście" i spotykaliśmy "różne osoby". Sądziłem, że Inukai ma najgorszą rolę z nas wszystkich. Co chwilę musiał coś zmieniać; fryzurę, barwę głosu, zachowanie, czasami nawet stroje.
Nawet nie zauważyłem, kiedy się ściemniło.
-Generalka! - Klasnąłem w dłonie.
-Denerwujesz się?
Zaprzeczyłem.
-Występowałem już wcześniej w wielu szkolnych "sztukach", więc nie powinno być problemu.
Uśmiechnął się.
-I dobrze. Wiesz kto uczył ją tańczyć? - Wskazał na Kotori, która powtarzała ruchy z zamkniętymi oczami.
-A nie ona sama?
-Nie, to byłem ja - Uśmiechnął się połowicznie.