Schyliłem się po kolejny patyk.
-Kim oni byli? - Spytałem.
-Sama nie wiem - Kotori wzruszyła ramionami.
-Inaczej: Jak to się zaczęło? - Spojrzał na nią Inukai.
-Zbierałam chrust, bo stwierdziłam, iż nie dam rady niczego upolować, czy złowić, o zbieraniu nie wspominając. Gdy, za którymś razem, podniosłam głowę, pojawili się oni. Spytałam się, czego chcą, ale nie odpowiedzieli, tylko wyrzucili chrust i kazali wstać. Przestraszona zrobiłam to. Bałam się cokolwiek zrobić, więc nie odpowiadałam Nivi. Zaczęli mnie popychać wzdłuż okręgu. Nic nie mówili, lecz gdy upadłam...
Schyliła głowę i coś wymamrotała.
-Powtórz - Mężczyzna nadal na nią patrzył.
Potrząsnęła głową i wzięła część badyli.
-Wracam na miejsce - Szepnęła.
Szła powoli. Popatrzeliśmy po sobie.
-Jak myślisz? Chcieli ją, aż tak skrzywdzić? - Spytałem.
Nie odpowiedział. Zebrał pozostałą część chrustu i odgarnął włosy z twarzy.
-Mam szczerą nadzieję, że nie, ale nie ma gorszych bestii niż ludzie -Mruknął.
Dotknął swojego policzka i syknął cicho.
-Ale ty wtedy na serio? - Wypaliłem.
Spojrzał na mnie pytająco.
-Wtedy jak ci przywalił - Zacząłem tłumaczyć. - W ogóle nie zareagowałeś.
-A, wtedy. Jakoś mnie to nie ruszyło. Ten cios, faktycznie był mocny, ale... pusty. Jakbyś dostał grubym kartonem w twarz.
-I tak by to bolało.
-Wdawałem się, w swoim życiu, w tyle bójek, że to chyba robi na mnie wrażenia.
"Zdaje się, że żyliśmy w dwóch różnych światach" - pomyślałem. Westchnąłem i rozejrzałem się za pozostałą częścią patyków. Nie było ich.
-Czegoś szukasz? - Spytał.
Przeniosłem na niego wzrok. Miał je wszystkie. Zaprzeczyłem.
-Wracajmy, bo się ściemnia.
Faktycznie, słońce chyliło się ku zachodowi, wydłużając nasze cienie.
Kotori siedziała naprzeciwko stosiku z patyków. Po chwili coś zaczęło się tlić. Spojrzała w naszą stronę.
-Rozmawiałam z Nivi - Powiedziała. - Według niej, tamci mężczyźni mogli być jej "przeciwnikami".
-Chyba nie rozumiem - Wygrzebałem z krzaków swoje rzeczy.
-Ech... coś w stylu antyfanów. Mogą mnie jeszcze szukać, ale nie sądzę.
-W takim razie czym był ten "Ghalirek", czy co tam innego? - Inukai bawił się płomieniem.
Wzruszyła ramionami.
-Może ich nazwa, może zaklęcie, nie wiem.
-Od dzisiaj się nie rozdzielamy - Mężczyzna stracił zainteresowanie ogniem i spojrzał na nas. - Bo jeszcze nas pozabijają.
Kiwnąłem głową. Miał rację.
-A teraz pokaż, co tam dostałeś od wędrowca - Towarzysz zatarł ręce.
-Skąd wiesz? - Uniosłem brwi.
Spojrzał na mnie jeszcze bardziej zaskoczony, niż (zapewne) ja na niego, ale nie drążyłem tematu i wyjąłem mięso.
Wgryzłem się w udko. Wtedy poczułem jaki byłem głodny. Mruknąłem zadowolony.
-Musimy wymyślić jakiś sposób zarobienia pieniędzy - Inukai wrzucił pojedyncze kosteczki do ognia. - Jakieś pomysły?
-Jeśli będziemy w jakiejś mieścince możemy popytać o pracę - Zaproponowałem.
-Ale zatrudniać się tylko na jeden dzień lub wieczór? - Skrzywił się.
-A może teatr wędrowny? - Pisnęła Kotori.
Spojrzeliśmy na nią.
-W sumie... dlaczego nie? - Mężczyzna wyjął z torby ręcznik. - Za chwilę wrócę.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
niedziela, 16 października 2016
niedziela, 2 października 2016
Rozdział #24
Zanim zacznę, chciałabym Was o czymś poinformować. W poprzedni poniedziałek byłam na pogrzebie mojego dziadka. Zmarł 21. września. Przez to, nie mogłam (ba, nie byłam w stanie) niczego stworzyć.
Mam nadzieję, że zrozumiecie, a teraz... DO DZIEŁA!
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wracając do naszego prowizorycznego obozu, zastanawiałem się nad ostatnią moją myślą.
-Sen odpada. Zdecydowanie - Mruczałem do siebie. - Jak cała reszta.
-Do kogo mówisz? - Usłyszałem za sobą czyjś głos.
Aż podskoczyłem. Za mną nikogo nie było. Nade mną również.
-Tu jestem. Na twoim ramieniu~
Siedziała tam mała elfica. Miała długie, niebieskie włosy i wodniste oczy.
-I czego się krzywisz? - Fuknęła.
"No fajnie" - pomyślałem.
-Co tu robisz? - Spytałem.
-Siedzę.
"No nie żartuj".
-A masz w tym jakiś cel?
-A masz w tym jakiś cel?
-Ach! Zapomniałabym. Jakaś dziewczyna na polu chyba potrzebuje pomocy.
-Gdzie?
-No mówię, że na polu.
-A jak tam dojść?
Elfka poprowadziła mnie na miejsce. "Prosto, lewo. Nie to lewo głupku! No lepiej." -piszczała na ramieniu.
"Gdyby zamiast Ivony w GPS'ach byłaby ta mała, większość kierowców wybrałoby swoje przeczucie lub klasyczne mapy papierowe" - uśmiechnąłem się do swoich myśli.
Na polu było kilku mężczyzn, którzy otoczyli ciasnym okręgiem... Kotori.
-Ona ma chyba naturalny talent do wpadania w kłopoty - Westchnął za mną Inukai.
"Jak?! Kiedy on tu przyszedł?!".
Przeczesał palcami swoje włosy i poszedł do tamtej grupy. Ruszyłem za nim.
-Co tu się dzieje? - Spytał (z nutką grozy).
Odwrócił się do niego o głowę wyższy facet. Jego twarz przypominała typowego gangstera z filmu akcji.
-Nic takiego, co powinno cię interesować... gnojku.
Inukai uniósł jedną brew.
-Twój książę przybył, mała - Rzucił ktoś z boku.
Kotori popchnięto do przodu. Miała trochę zadrapane łokcie i potargane włosy. Wzrok wbiła w ziemię.
-Pozwólcie, że ją weźmie... -Zaczął Inukai.
Gangster wymierzył mu cios prosto w prawy policzek. Mężczyzna upadł na ziemię. Westchnął ponownie i splunął krwią.
-Nie chce mi się z wami bawić - wymamrotał, ocierając usta.
Lider (najprawdopodobniej) grupy podszedł do niego i uniósł za kołnierz. Reszta członków straciła zainteresowanie dziewczyną. Przywołałem ją do siebie ruchem dłoni. Posłusznie przybiegła do mnie.
-Co z Inukai'm? - Szepnęła.
-Da radę.
Nie przekonałem jej tym.
Wymamrotała coś pod nosem.
-Ty nie wiesz, ile ona jest warta - Syknął facet.
Inukai milczał. Bez wyrazu, bez cienia zainteresowania.
-Ty to głupi jesteś - Odparł.
Lidera zamurowało.
-CO TY POWIEDZIAŁEŚ ŚMIECIU?! - Ryknął.
-Prawdę - wzruszył ramionami.
Mężczyzna kopnął przeciwnika w nogę.
-Myślisz, że tyle wystarczy? - Spytał kpiąco.
Zaprzeczył.
-Nivi! Teraz! - Krzyknął po chwili.
Kotori kiwnęła głową. Blask oślepił mnie na moment. Anielica wzbiła się w powietrze.
-To kto pierwszy? - Uśmiechnęła się.
Członkowie grupki spojrzeli po sobie.
-Ghalirek! - Krzyknęli.
Zniknęli z cichym trzaskiem.
Podbiegliśmy do Inukai'ego.
-Wszystkie zęby mam, więc jest dobrze - Stwierdził.
Kotori zachichotała cicho, lecz śmiech zamienił się w płacz. Mężczyzna dźwignął się na rękach i objął ją ramieniem.
-Nie masz tu szczęścia, co? - Szepnął.
"Jesteś geniuszem pocieszania" - pomyślałem zaskoczony.
Subskrybuj:
Posty (Atom)