sobota, 26 marca 2016

Życzenia na Wielkanoc

Z okazji zbliżających się świąt Wielkiej Nocy, chciałabym życzyć Wam i Waszym bliskim smacznego jajka, mokrego dyngusa i bogatego zająca. Spełnienia marzeń [nawet tych bardzo skrytych w sercu ;)] rodzinnej i ciepłej atmosfery, przy wielkanocnym stole i nie tylko.
Agnes

środa, 23 marca 2016

Rozdział #04

Znaleźliśmy się na plaży, lekko zasnutej mgłą. Rozejrzałem się dookoła. Za nami były wydmy i las. Wrót nie można było zauważyć, zniknęły.
-Jesteśmy na miejscu- mruknąłem.
Inukai spojrzał na mnie trochę zdziwiony.
-Osiągnęliśmy swój cel, nie?- powiedziałem.
-W sumie prawda- odparł.
Poczułem lekkie drżenie ziemi. Spojrzałem na wschód. Zbliżało się do nas trzech jeźdźców na koniach. Zaczęliśmy uciekać, jednak nie zdołaliśmy daleko pobiec. Otoczyli nas w ciasnym okręgu. Przyglądali nam się w ciszy.
-Macie medaliony?- spytał jeden z nich.
Pokręciłem powoli głową. Inukai milczał, a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
-Proszę wybaczyć, ale jeszcze nie mieliśmy okazji, aby je wyrobić- dobrała starannie słowa Kotori.
Jeźdźcy spojrzeli na nią. Ta sama osoba westchnęła głęboko.
-Pokażcie znamiona- mruknął po chwili.
Poczułem jak blednę. „Co?!”- pomyślałem. Rozpaczliwie popatrzyłem po nagarstach. NIC.
-A one przypadkiem nie pojawiają się po użyciu ich, po dostaniu się na tę stronę Wrót?- szepnęła osoba obok.
-Marcus... jak zwykle ratujesz komuś cztery litery.
-Tak już mam, Ourell- wzruszył ramionami.- W takim razie, pokażcie, co umiecie.
Po twarzy Inukai'ego przemknął cień tajemniczego uśmiechu.
-Zatem, kobiety przodem- zachęcił ją ruchem dłoni, Ourell.
Dziewczyna zrobiła krok przed nasz szereg. Wzięła w dłoń trochę piasku. Przyglądali się jej czujnie. Opuszkiem palca dotknęła szczytu usypanej górki. Uśmiechnęła się usatysfakcjonowana. Po chwili spomiędzy ziarenek piasku wychyliła się łodyga.
-Wystarczy?- spytała.
Pokiwali głową. Byłem następny. Za bardzo nie wiedziałem co zrobić. I jak. „Świetnie”- pomyślałem. Skupiłem się na morzu. Na jego ciemnych odmętach i słonym smaku. Na piasku pojawiła się kałuża wody. Ruszyłem dłonią, jakbym chciał dotknąć jej tafli. Poruszyła się. Spojrzałem na nich, a oni kiwnęli głowami. Odstąpiłem miejsca Inukai'emu. Pstryknął palcami. Pomiędzy nimi pojawiły się iskry, które przerodziły się w małe płomienie. Ogień upadł na ziemię i oddzielił nas od jeźdźców. Nie wyglądali na zaskoczonych. Beznamiętnie patrzyli na rozrastający się ogień. Wtedy Ourell przydusił ogień, wodą. Inukai zagryzł wargę.
-Dobra, starczy- mruknął Marcus.
Kotori spojrzała na nich.
-Dokąd idziecie?- spytał trzeci z nich, który do tej pory siedział cicho.
-Do Ostoi Wiatru- powiedziałem ostrożnie.
-Idźcie na wschód- polecił Ourell.
-Damy radę- mruknął Inukai.
Popatrzyli na siebie. Nie ufali sobie wzajemnie. W ich oczach płonął pewien rodzaj rywalizacji.
-W takim razie nie będziemy przeszkadzać- powiedział Marcus.
Ourell kiwnął głową i odwrócił konia. Chwilę później cała trójka pogalopowała w przeciwnym kierunku. Zostaliśmy sami. Mięśnie twarzy Inukai'ego rozluźniły się.
-Idziemy?- spytał.
Pokiwałem głową razem z Kotori. Poszliśmy za wydmy, w stronę lasu. Inukai prowadził. Szedł dosyć szybkim krokiem. Dziewczyna milczała i patrzyła po drzewach. Zauważyłem, że nadal trzymała w dłoni roślinę, którą wcześniej wyhodowała. Pęd obrósł już jej nadgarstek i piął się w górę.
-Dlaczego wciąż trzymasz tę roślinę?- spytałem.
Spojrzała na rękę.
-Och- uniosła brwi.-Nie zauważyłam. Dzięki.
Delikatnie wzięła łodyżkę do ręki i odplątała ją od ramienia.
-Szybko urosła-mruknęła.- Aż do samego karku.
Syknęła cicho.
-Pomożesz?- spytała.- Chyba się wplątała we włosy.
Zatrzymaliśmy się na chwilę. Faktycznie, pęd zahaczył o parę włosów. Spostrzegłem pod nim mały tatuaż z liściem.
-Masz już znamię- powiedziałem.
Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
-Z tyłu szyi?- upewniła się.
Kiwnąłem głową. Delikatnie dotknęła karku.
Zauważyłem, że Inukai czeka na nas trochę dalej, przy jednym z drzew.
-Idziemy?- pytał.
Dołączyłem do niego, a ze mną- Kotori. Kątem oka spostrzegłem małe znamię wody na nadgarstku. Po mojej twarzy przemknął cień usatysfakcjonowanego uśmiechu.

niedziela, 20 marca 2016

Rozdział #03

Spotkałem go w połowie drogi na polanę. W jego towarzystwie nadal była tamta dziewczyna.
-Wiesz może gdzie jest przejście?- spytałem.
-Przecież to, ty masz mapę- odparł.
Pokazałem mu kartkę papieru. Przyglądał się jej uważnie, a po chwili mruknął:
-W taki sposób... faktycznie... nic nie widać.
Schowałem ją do kieszeni spodni.
-Zostaje nam tylko przeszukać cały park-westchnąłem.
-Jakie „nam”?- spojrzał na mnie.
-Nie pamiętasz? Przecież mówiłeś, że będę mógł od ciebie wziąć mapę, jeżeli stoczę z tobą pojedynek, a później wezmę cię ze sobą- powiedziałem powoli.
Dziewczyna kiwnęła głową.
-Tak było- potwierdziła.
Po około pół godzinnych poszukiwaniach przejścia, nadal nie mogliśmy go zauważyć. Trochę zawiedzeni usiedliśmy na jednej z ławek.
-Gdzie jeszcze nie byliśmy?- spytał Inukai.
-Jest jedno miejsce, ale nie sądzę, aby tam było to, czego szukamy- szepnęła.
Spojrzeliśmy na nią.
-Gdzie to jest?- spytałem.
Wstała z miejsca.
-Mogę was tam zaprowadzić. Zawsze wracam tamtędy do domu- uśmiechnęła się ciepło.
„Ufać, nie ufać?”-pomyślałem. Po chwili wstałem.
-W takim razie prowadź- odparłem.
Inukai wstał i kiwnął głową. Dziewczyna dygnęła lekko i poszła przodem.
-Nawet nie znam jej imienia...- mruknąłem cicho.
-To Kotori. Znam ją trochę dłużej niż resztę, ale nieznacznie. Tylko parę dni i tylko z widzenia- szepnął.
Pokiwałem głową, a wtedy zatrzymaliśmy się.
-To tutaj- odwróciła się do nas.
Otaczał nas rzadki las.
-Nie wiem, gdzie mogło by być przejście, ale to mój ostatni pomysł, który przyszedł mi do głowy- powiedziała.
W ciszy rozdzieliliśmy się na trzy grupy i zaczęliśmy przeszukiwać las. W pewnym momencie usłyszałem trzask drzewa i krzyk Kotori. Natychmiast pobiegłem w tamtym kierunku.
Gdy tam dobiegłem, nie mogłem jej zauważyć. Rozglądałem się wokół, ale jej nie widziałem. Usłyszałem, wtedy ciche wołanie. Spojrzałem w dół. Był tam dół, którego wcześniej nie zauważyłem. Zajrzałem do niego. Siedziała w nim Kotori. Wokół niej było mnóstwo liści i gałęzi.
-Wszystko w porządku?- usłyszałem lekko zdyszany głos Inukai'ego.
Kucnął obok mnie i zerknął do środka. Kotori kiwnęła głową. Wyciągnęliśmy do niej ręce. Złapała je i pomogliśmy jej stamtąd wyjść.
-Dz... dzięki- szepnęła.
Inukai poklepał ją po ramieniu.
-Nie ma za co- uśmiechnął się.
-Znaleźliście coś?- spytała.
-Niestety nie-pokręciłem głową.
Potem wróciliśmy do szukania, ale tym razem trzymaliśmy się razem. Po pewnym czasie znaleźliśmy się na małym zboczu. Zeszliśmy z niego. Wtedy Kotori, spojrzała na ścianę zbocza i podeszła do niego bliżej. Przyjrzałem się jej. Dziewczyna odgarnęła dłonią zarośla, pod którymi były wyrzeźbione w skale wrota. Spojrzała na nas.
-To może być przejście?- spytała.
Wzruszyłem ramionami.
-Ja się na tym za bardzo nie znam, ale chyba tak- mruknąłem.
Inukai podszedł bliżej drzwi. Opuszkami palców przejechał po zdobieniach. Uśmiechnął się tajemniczo.
-To jest to- szepnął.
Kąciki ust Kotori zadrżały. Moje ciało przeszył lekki dreszcz podekscytowania. Inukai pchnął wrota. Oślepiła mnie jasność, a moje włosy zostały rozwiane przez wiatr.

piątek, 18 marca 2016

Rozdział #02

Kiedy mnie zauważył uśmiechnął się tajemniczo. Zdjął kaptur płaszcza, pod którym skrywał sięgające do połowy szyi, lekko kręcone i czarne włosy.
-Zniknęła? Tak mi przykro- westchnął.
Posłałem w jego stronę morderczy wzrok. Nie poruszyło go to.
-Gdzie to jest?- warknąłem.
-Mam mapę-odparł.- Ale! Dam ci ją pod dwoma warunkami.
-Czego chcesz?
-Najpierw stoczymy mały pojedynek, a później weźmiesz mnie ze sobą. Co ty na to, hm?- w jego oczach pojawił się błysk.
Westchnąłem cicho.
„Zrobiłbym wszystko, aby Natsuna wróciła do domu, ale nie wiem... dobra trudno!”- pomyślałem.
-Niech ci będzie- mruknąłem.
Klasnął w dłonie.
-No to możemy zaczynać!
Nigdy nie byłem dobry w bójkach. Nawet w szkole starałem nikomu nie wadzić. Zawsze byłem neutralny.
Poszliśmy w stronę gęstszych krzaków. Inukai cicho pogwizdywał. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się. Byliśmy na polanie otoczonej krzewami. Rozejrzał się i pokiwał głową.
-No, i to jest miejsce- przeciągnął się trochę.
Przewróciłem oczami.
-Możemy zaczynać?- mruknąłem.
Odwrócił się do mnie. W jego oczach ponownie pojawił się ten niebezpieczny błysk.
-Jasne- szepnął.
Pstryknął palcami, a pomiędzy nimi pojawiły się iskry. „W co się ja wpakowałem...”- mruknąłem w duchu. Oddech mi przyspieszył i zacząłem powoli się wycofywać.
-Nie uciekaj... -usłyszałem.
Rozejrzałem się. Nie wiem co to było.
-Poddajesz się?- spytał głos rozczarowany.
Cokolwiek to było, miało syczący głos. Jakby wąż nauczył się mówić po ludzku. „Za chwilę to i ja zniknę.”- pomyślałem.
Otoczył nas ognisty pierścień. Inukai przyglądał mi się zainteresowany. Machnąłem dłonią naiwnie. Myślałem, że będę mógł przynajmniej przeskoczyć płomienie, jednak nie zmalał. „Jasna choroba... zaraz poślą mnie do piachu..! Pomocy... za jakie grzechy mnie to dopadło?”- narzekałem. Inukai wyglądał na rozbawionego. Wysłał w moją stronę wielki płomień. W ostatniej chwili zdążyłem uskoczyć. Spojrzałem w tamto miejsce. Ziemia była zwęglona. „O ja pierniczkuję... jak tak, to nie mam zamiaru się bawić...”- zszokowany otworzyłem usta. Zauważyłem, że cienka nić ognia sunie w moją stronę. Zacząłem się cofać, ale nagle za moimi plecami pojawiła się ściana z ognia. Machnąłem ponownie naiwnie dłonią, a wtedy poczułem, iż żar zza pleców ustępuje. Zerknąłem tam. We wnętrzu ściany pojawiły się żyły wody. Pulsowały w niej tak, jakby były jej sercem. Woda rozprzestrzeniała się po całej jej powierzchni. Nitka ognia przede mną zatrzymała się. Wyglądała jak niezdecydowany, wychudzony wąż, który nie wie, czy zaatakować. Po mojej twarzy przemknął cień uśmiechu. Inukai stał w miejscu, trochę zaskoczony. Gdy ściana zniknęła, posłużyłem się wodą, aby utorować sobie wyjście z pierścienia. Chwilę później ogień zniknął, a Inukai stał wciąż w tym samym miejscu.
-Remis?- spytałem.
Spojrzał na mnie. Wyglądał, jakby właśnie oprzytomniał i uświadomił sobie się działo przez ten czas. Pokiwał głową.
Wtedy usłyszałem cichy szmer w krzakach. Zerknąłem tam. Spomiędzy gałęzi wyszła dziewczyna w białym płaszczu. Miała długie szare włosy, a oczy takiego samego koloru. Popatrzyła na nas i podeszła bliżej.
-Z... zapomniałeś mapy... -powiedziała cicho.
-Daj ją Rinowi- mruknął.- Mi już się nie przyda.
Zaskoczona, uniosła lekko brwi, ale nic nie mówiąc podała mi kartkę.
-Dzięki- kiwnąłem głową.
-Em... mogę wiedzieć, co się stało?- spytała.
Wzruszyłem ramionami.
-W sumie, to nawet nie wiem.
Popatrzyła na Inukai'ego. Mruknęła cicho i pokiwała głową. Podeszła do niego i porozmawiali, przez chwilę. Ne słyszałem o czym mówili i nawet nie interesowało mnie to. Patrzyłem na nich, przez pewien czas, a później wróciłem do parku.
Usiadłem na ławce i rozejrzałem się leniwie po okolicy. "Powinienem nie zwlekać i szukać Natsuny"- pomyślałem. Rozłożyłem mapę na kolanach i przyjrzałem się jej uważnie. Nie pokazywała dokładnie, gdzie jest przejście. Po chwili zauważyłem, że jest to mapa miasta, z małymi, czerwonymi krzyżykami, w paru miejscach. Jeden z nich znajduje się w parku. "No, to mam zapewnioną rozrywkę, aby nie było za łatwo"- mruknąłem. Nigdzie nie widziałem Inukai'ego, ani dziewczyny, która dała mi mapę. "Powinienem poszukać go, czy dać spokój i sam pójść?"-zapytałem sam siebie.
-Trzeba po niego iść. Wolę się nie narażać na ryzyko po drugiej stronie- powiedziałem.
Spojrzałem na park. Przez gałęzie przebijało się powoli zachodzące słońce. Wstałem i poszedłem ponownie na polanę. "Oby tam był"- pomyślałem.

czwartek, 10 marca 2016

Rozdział #01

Wracałem z popołudniowego spaceru. Szedłem przy jednym z okolicznych parków. Wtedy natknąłem się na kilka czerwonych kropek na chodniku. Były świeże, a ich kolor przypominał krew. Zaskoczony poszedłem dalej, a po chwili zauważyłem dziwny pochód białych postaci w głębi lasku. Zaciekawiony, skierowałem tam swoje kroki.
Na czele grupy stała postać odróżniająca się od reszty. Miała na sobie czarny płaszcz, a w ręku- kosę. Milczeli, lecz ja nadal szedłem w ich stronę. Wtedy spośród postaci w bieli dostrzegłem moją znajomą- Natsunę. Trochę zdziwiony, zatrzymałem się. Dziewczyna miała niebieskie oczy i długie, białe włosy. Zauważyłem, że jest na czymś skupiona. Spojrzałem w tym samym kierunku, co ona. Był tam człowiek. Tylko tyle mogłem dostrzec, ponieważ stał on dosyć daleko. Wtedy machnął dłonią, a Natsuna upadła na kolana. „Co się tam odprawia?”- pomyślałam. Postać w czarnym płaszczu powoli podeszła do niej i pomogła jej wstać. Dziewczyna trochę zakłopotana ukłoniła się, a wtedy spoliczkował ją. Spojrzała na niego zdziwiona.
Momentalnie się wściekłem. „Co to miało być?”- wydarłem się w duchu.
-Ej ty!- krzyknąłem.
Spojrzał na mnie. Miał czerwone oczy, które nie wyrażały żadnych emocji.
-Mówiłeś coś do mnie?- spytał.
To tylko bardziej mnie rozwścieczyło. Słyszałem wokół szepty innych. Słyszałem tylko kobiece głosy.
-Kogo jak kogo, ale na kobietę ręki nie powinieneś ręki podnosić- warknąłem.
Westchnął cicho. Poczułem jak Natsuna delikatnie ciągnie mnie za rękaw.
-Rin, skąd ty tu...?- szepnęła
-Jesteś Rin jak słyszę? Miło mi. Jestem Inukai- wyciągnął w moją stronę dłoń.
Uścisnąłem ją z niechęcią. Była zimna.
-Idziemy stąd- mruknąłem do dziewczyny.
-A... ale Rin...- jęknęła.- Pozwól, że przynajmniej coś ci wytłumaczę...
Zatrzymałem się w pół kroku. Pociągnęła mnie za nadgarstek z dala od reszty.
Stanęliśmy przy krzewie czarnego bzu. Westchnęła cicho.
-Jak by to powiedzieć...- biegała wzrokiem po okolicy, ale unikała mojego wzroku.
-Po pierwsze: spójrz mi w oczy. Po drugie: powiedz prawdę- powiedziałem.
Posłuchała.
-Od tygodnia spotykam się tutaj z nimi. Codziennie, na godzinę- powiedziała powoli.
-A TO zdarzało się częściej?- spytałem z lekkim naciskiem
Pokręciła głową.
-No, właśnie, nie... i to mnie trochę niepokoi- mruknęła.
Poklepałem ją po głowie. Spojrzała na mnie pytająco.
-Chodź. Odprowadzę cię- powiedziałem cicho.
-A mogę pójść chociaż po rzeczy?- spytała.
-Też mi pytanie- odparłem.
Uśmiechnęła się i pobiegła w stronę jednej z ławek. Kiedy wracała, zauważyłem za nią Inukai'ego. Obserwowałem jego najmniejszy ruch.
-Natsuna!- zawołał ją.
Odwróciła się do niego. Podszedł do niej. Zza pleców wyjął mały naszyjnik. Zamachał nim jak wahadłem przed jej oczami. Chwilę później szliśmy w stronę jej domu. Jej policzek nadal był trochę zaróżowiony.
-Co on zrobił z tym naszyjnikiem?- spytałem w pewnym momencie.
-Szczerze? Nie wiem- wzruszyła ramionami.- Powiedział tylko: „3, 2, 1... niechaj show się rozpocznie”. Mistrz ogólnie się trochę dziwnie zachowywał.
„Mistrz?!”- uniosłem brwi. Wolałem nie pytać o szczegóły.
Po jakimś czasie doszliśmy pod jej klatkę kamienicy.
-Może skusisz się na herbatę?- uśmiechnęła się, otwierając drzwi.
-Nie ma problemu- powiedziałem chwilę później.- Skoro zapraszasz...
Weszliśmy na czwarte piętro. Wtedy zobaczyłem coś dziwnego. Klucze do mieszkania Natsuny jakby... przenikały przez jej dłoń? Chwyciłem ją za nadgarstek. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Co ci...?- zmarszczyła brwi.
-Przyjrzyj się dokładniej- syknąłem.
Ponownie posłuchała. Otworzyła usta w niemym krzyku.
-Ch... chwila... m... mistrz- wyjąkała cicho.
-Mów mu po imieniu- warknąłem poirytowany.
-Eh... ok. A więc Inukai mówił kiedyś coś o zniknięciu do Ostoi żywiołu, który masz „w duszy”- powiedziała cicho.- Nie wierzysz mi, co nie?
Westchnąłem.
-Jak mam nie wierzyć w coś, co właśnie widzę?- uśmiechnąłem się do niej.
Jej oczy rozbłysły, ale i również zamokły od łez. Jej ciało powoli traciło kolory. Poklepałem ją po głowie.
-Jakbyś miała zniknąć to i tak cię znajdę- dodałem po chwili.
Przetarła oczy dłonią i rzuciła mi się na szyję.
-Dz... dziękuję...-szepnęła.- Będę czekać w Ostoi Wiatru.
Chwilę później odsunęła się ode mnie. Zarumieniła się i zniknęła. Westchnąłem cicho.
-No Inukai. Masz mi coś do wytłumaczenia- powiedziałem schodząc na dół.
Przez całą drogę myślałem o Natsunie. Gdy doszedłem do parku, zauważyłem, że oni nadal tam byli. Wziąłem głęboki wdech i poszedłem w ich kierunku.

środa, 9 marca 2016

Witaj!

Witam na mym blogu. Jeżeli jesteś tutaj, ponieważ zapomniałeś "-" pomiędzy "ostoja", a "wiatru", to nic nie szkodzi. Dlaczego? Już spieszę z wytłumaczeniem:
W tym miejscu jest nieco inna  historia, którą sama poprawiłam od samego początku. Historia jest ta sama, ale sposób jej przedstawienia będzie... ekhm... trochę inny. Mam nadzieję, że spodoba Ci się ta wersja. Zachęcam do późniejszego komentowania. Naprawdę, to pomaga. Wszelkie uwagi, pomysły na dalszy ciąg zdarzeń możesz przenieść do komentarza. Poza tym i pierwszym blogiem prowadzę stronę na Facebook'u. Nazywa się Ostoja Wiatru [nie spodziewałeś się takiej nazwy, nie ;)].

Pozdrawiam wszystkich!
Agnes