-W porządku? - Usłyszałem głos Kotori.
-Tak. Tylko jestem trochę zmęczony.
-Może zbyt wcześnie poprosiliśmy cię o pomoc? - Szepnęła.
Położyłem dłoń na jej głowie.
-Wszystko w porządku - Uśmiechnąłem się. - Szczerze, czułbym się jeszcze gorzej gdybym wam nie pomógł.
-Skoro tak mówisz - Wzruszyła ramionami.
-Widziałaś Inukai'ego?
Zaprzeczyła.
-Pewnie Amanda go zabrała - Szepnęła.
-Przeszkadzam? - Spomiędzy drzew wyłoniła się Blanka.
-Skądże - Powiedzieliśmy.
-Skoro Rin się wybudził, pewnie za niedługo nas opuścicie, nie? - Założyła ręce na ramiona.
Energicznie pokręciliśmy głowami.
-Musimy się upewnić, czy wszystko z nim w porządku. Oczywiście, jeśli będziemy jakimś problemem, to proszę powiedzieć. Wtedy postaramy się wszystko naprawić i...
-Kochanie, nie sprawiacie najmniejszego kłopotu - Przerwała jej, delikatnie łapiąc ją za rękę.
-To dobrze. Mam tylko pytanie... - Speszyła się odrobinę.
-Słucham.
-Czy ta ściana może zostać? Chciałabym ją jutro pomalować z dziećmi.
-To bardzo dobry pomysł. Przynajmniej będziemy mieli jakąś pamiątkę po was - Uśmiechnęła się. - Niestety muszę iść. Do zobaczenia~
Pomachaliśmy dłońmi.
-Jestem. Coś mnie ominęło? Dobry wieczór - Inukai skinął głową, mijając się z Blanką.
Zaprzeczyłem. Poklepał mnie po ramieniu.
-Jak na pierwszy raz, całkiem całkiem.
-Dzięki - Uśmiechnąłem się niepewnie.
-Ale wejście między ludzi to sam wymyśliłeś, nie? Odważnie.
Uśmiechnąłem się lekko. Westchnąłem.
-A tak poza tym... gdzie byłeś? - Wtrąciła Kotori.
-Z Amandą - Odparł.
-Przykro mi, ale muszę was opuścić. Do jutra - Uniosłem dłoń.
Wycofałem się o kilka kroków.
***
Położyłem się na materacu. Byłem zmęczony, ale usatysfakcjonowany. To był udany wieczór. Zakryłem dłoń przedramieniem i westchnąłem. Usłyszałem kroki na korytarzu.
-Prosz! - Mruknąłem.
-Przyniosłam coś do zjedzenia, chcesz?
-Poproszę - Wyprostowałem się.
Blanka położyła talerz na szafce.
-Śpij dobrze - Zamknęła drzwi.
-Wzajemnie - Uśmiechnąłem się.
-Gruszka - Wziąłem do ręki owoc. - Gruszki są twarde, a ja zmęczony. Zjem i się położę.
Była soczysta, twarda i słodka, czyli taka, jaka powinna być gruszka. Przemyłem się w bali zimnej wody i zawinąłem się w kołdrę.
- Mam nadzieję, że Kana nie będzie mnie męczyć... -Ziewnąłem.
Po chwili zasnąłem.