sobota, 25 marca 2017

Rozdział #33

Oparłem się o drzewo. Już było po wszystkim. Przymknąłem oczy.
 -W porządku? - Usłyszałem głos Kotori.
 -Tak. Tylko jestem trochę zmęczony.
 -Może zbyt wcześnie poprosiliśmy cię o pomoc? - Szepnęła.
Położyłem dłoń na jej głowie.
 -Wszystko w porządku - Uśmiechnąłem się. - Szczerze, czułbym się jeszcze gorzej gdybym wam nie pomógł.
 -Skoro tak mówisz - Wzruszyła ramionami.
 -Widziałaś Inukai'ego?
Zaprzeczyła.
 -Pewnie Amanda go zabrała - Szepnęła.
 -Przeszkadzam? - Spomiędzy drzew wyłoniła się Blanka.
 -Skądże - Powiedzieliśmy.
 -Skoro Rin się wybudził, pewnie za niedługo nas opuścicie, nie? - Założyła ręce na ramiona.
Energicznie pokręciliśmy głowami.
 -Musimy się upewnić, czy wszystko z nim w porządku. Oczywiście, jeśli będziemy jakimś problemem, to proszę powiedzieć. Wtedy postaramy się wszystko naprawić i...
 -Kochanie, nie sprawiacie najmniejszego kłopotu - Przerwała jej, delikatnie łapiąc ją za rękę.
 -To dobrze. Mam tylko pytanie... - Speszyła się odrobinę.
 -Słucham.
 -Czy ta ściana może zostać? Chciałabym ją jutro pomalować z dziećmi.
 -To bardzo dobry pomysł. Przynajmniej będziemy mieli jakąś pamiątkę po was - Uśmiechnęła się. - Niestety muszę iść. Do zobaczenia~
Pomachaliśmy dłońmi.
 -Jestem. Coś mnie ominęło? Dobry wieczór - Inukai skinął głową, mijając się z Blanką.
Zaprzeczyłem. Poklepał mnie po ramieniu.
 -Jak na pierwszy raz, całkiem całkiem.
 -Dzięki - Uśmiechnąłem się niepewnie.
 -Ale wejście między ludzi to sam wymyśliłeś, nie? Odważnie.
Uśmiechnąłem się lekko. Westchnąłem.
 -A tak poza tym... gdzie byłeś? - Wtrąciła Kotori.
 -Z Amandą - Odparł.
 -Przykro mi, ale muszę was opuścić. Do jutra - Uniosłem dłoń.
Wycofałem się o kilka kroków.
***
Położyłem się na materacu. Byłem zmęczony, ale usatysfakcjonowany. To był udany wieczór. Zakryłem dłoń przedramieniem i westchnąłem. Usłyszałem kroki na korytarzu.
 -Prosz! - Mruknąłem.
 -Przyniosłam coś do zjedzenia, chcesz?
 -Poproszę - Wyprostowałem się.
Blanka położyła talerz na szafce.
 -Śpij dobrze - Zamknęła drzwi.
 -Wzajemnie - Uśmiechnąłem się.
 -Gruszka - Wziąłem do ręki owoc. - Gruszki są twarde, a ja zmęczony. Zjem i się położę.
Była soczysta, twarda i słodka, czyli taka, jaka powinna być gruszka. Przemyłem się w bali zimnej wody i zawinąłem się w kołdrę.
 - Mam nadzieję, że Kana nie będzie mnie męczyć... -Ziewnąłem.
Po chwili zasnąłem.

poniedziałek, 20 marca 2017

Znalazłam nowy cel życiowy!

Dobra, będę się streszczać. Jak w tytule, ale spokojnie Ostojka jest bezpieczna (tak jak Andrzej 씁)

Jakiż to cel? Spójrzcie na zdjęcie :)




Będę pierwszym żukiem, który opanował Internet  💙
Wasza Agnes

poniedziałek, 13 marca 2017

Rozdział #32

 -Ty? - Spojrzałem na niego.
 -Dziesięć lat tańca towarzyskiego - Wziął łyk wody.
Czekaliśmy za dużą ścianą na Kotori.
 -Nie powiem, szanuję - Powiedziałem.
 -Gdybyś miał takiego wspaniałego trenera nie rezygnowałbyś -Westchnął, kręcąc wodę w kubku.- Ale po pewnym występie musiałem zrezygnować. Czasem mam do siebie pretensje, że zrezygnowałem, ale nie mam odwagi, aby ponownie tam stanąć i prosić o dalsze lekcje. Wolałbym nie brnąć w szczegóły.
 -Okej - Pokiwałem głową.
Siedzieliśmy ukryci w krzakach obok sceny. Czekaliśmy na swoje "momenty". Spojrzałem na widownię. Wszyscy przyglądali się Kotori z dużym zainteresowaniem, oprócz Amandy, która patrzyła na wszystko z pewną dozą krytyki. Westchnąłem.
 -Co jest? -Inukai zerknął mi przez ramię.
 -Nic. Patrzę na widownię.
Szturchnął mnie w ramię.
 -Za chwilę wchodzisz.
Przyjrzałem się scenie.
 -Trzy... dwa... jeden... Idę.~
 -Powodzenia - Szepnął.
Podszedłem do Kotori.
 -Kim jest ona? Nie bywała w tej okolicy.
 -Dokąd mnie zabrałeś? Kim jesteś? - Odskoczyła ode mnie jak poparzona.
 -Przed chwilą do ciebie podszedłem. Nie widziałem cię nigdy wcześniej.
 -Teraz wszystko rozumiem.... -Szepnęła.
 -Co?
 -Każdego dnia budziłam się i wszystko byłoby w porządku, gdyby nie otwarte drzwi i buty w innym miejscu niż zostawiałam.
Uniosłem brwi.
 -Wariatka - Zwróciłem się do publiczności.
 -Pomożesz mi? - Spojrzała na mnie.
Powoli pokiwałem głową.
 -Nie pamiętasz, gdzie mieszkasz?
 -Pamiętam, ale... nie wiem jak stąd tam trafić.
 -Ech... no dobra.
 -Głodna jestem - Wtrąciła.
Udałem zaskoczenie.
 -No co?
 -Nie no nic. Mam jeszcze jakieś drobne, co chcesz?
Wzruszyła ramionami.
 -Tylko u mnie najlepsze jabłka, śliwki, gruszki i co chcecie! - Rozległ się głos Inukai'ego.
 -Chcesz? - Spytałem.
Przytaknęła.
 -To tu czekaj - Pobiegłem w krzaki.
 -Ufać? Nie ufać? Nie wygląda na przekonanego moim lunatyzmem - Westchnęła.
Wziąłem dwa owoce.
 -Jestem - Rzuciłem jej jabłko.
 -Dzięki - Mruknęła.
 -W której dzielnicy mieszkasz?
 -Na północy.
 -To dosyć blisko. Chodź.
Wziąłem ją za rękę i pociągnąłem w stronę widowni.
 -Co się dzieje? - Część widzów wodziła za nami wzrokiem.
Szliśmy dalej, a Inukai w tym czasie wprowadził kilka zmian.
 -Mam nadzieję, że wiesz dokąd mnie prowadzisz - Mruknęła.
 -Inaczej bym cię tam zostawił - Odparłem.
Westchnęła. Wróciliśmy.
 -Właź na górę - Wskazałem jej ścianę.
 -Po co?
 -A żebyś się pytała. Właź.
 -Nie denerwuj się tak.
Podsadziłem ją.
 -Co widzisz? - Spytałem.
 -Całe miasto.
 -Którą część?
 -Nie rozróżnię - Odparła.
Inukai stanął obok mnie i podał karteczkę. Kolorowe i zbyt duże ubrania przykuwały uwagę.
 -Wróżbita Gerwazy zaprasza do siebie. Panienka też chce?
 -Panienka jest ze mną - Odparłem.
Zmrużył oczy.
 -Nie widzę tu świetlanej przyszłości - Zacmokał.
Usłyszałem krótki śmiech.
 -Ja również - Mruknąłem.
Kotori zeskoczyła ze ściany.
 -Wiesz jakie są najszybsze połączenia do północnej dzielnicy? -Odgarnęła włosy z twarzy.
Przysunął ją do siebie i wskazał punt na widowni.
 -Prosto, potem w lewo, lewo i na przystanek. Dojeżdżasz na Karmazynowy plac, dalej musicie szukać sami, wybaczcie, ale widzę przed wami...
 -Nie trzeba, naprawdę -Przerwałem mu pośpiesznie.
Westchnął i odwrócił się na pięcie.
 -Ale polecam się na przyszłość!~ - Pomachał nam dłonią, odchodząc.
 -Ależ męczący typ - Uniosłem  wzrok do nieba.
 -Niom - Pokiwała głową. - Chodźmy dalej.
Poszliśmy ponownie między widzów.
Widziałem ich zdziwione spojrzenia. Minąłem Blankę. Uśmiechała się.
 -I jak? Widzisz ten przystanek?
Zaprzeczyła.
 -No to w lewo i w lewo...
Już nie widziałem zwykłego placu, tylko uliczkę, prowadzącą na mały dworzec. Stoiska, sprzedawcy, gwar i tłum mieszkańców. Uśmiechnąłem się do siebie.
 -Idziesz?
 -Cały czas - Dogoniła mnie. - Chwila...
 -Co jest?
 -Znam to miejsce. Tu mieszkam - Klasnęła w dłonie. - Tu mieszkam!~
Obróciła się kilka razy, ale potknęła się i upadła na Inukai'ego. Był ubrany w starą, flanelową koszulę w kratkę. Miał rozczochrane włosy.
 -A tobie co? - Warknął.
 -Przepraszam, nie chciałam.
 -No ja mam nadzieję - Postawił ją w pionie i machnął ręką.
 -Wstąpisz? - Spytała.
Kiwnąłem kilka razy głową i poszliśmy za ściankę.
Po chwili wystąpiliśmy na środek całą naszą ekipą.
Rozległy się oklaski i owacje na stojąco. Ukłoniliśmy się. Pierwszy, drugi raz.
 -Chcielibyśmy podziękować wszystkim, który pomogli nam w przedstawieniu. To również dla Was oklaski - Powiedział Inukai.
Przyłączyliśmy się do oklasków.