środa, 20 kwietnia 2016

Rozdział #08

Przeszliśmy się po lesie. Chmury zasnuły trochę niebo, a ptaki przestawały śpiewać. Kotori spojrzała w górę. Po plecach przebiegł mi dreszcz.
-Będzie padać- mruknąłem.- Czuję to.
-W takim razie, zawróćmy- odparła dziewczyna.
Inukai milczał. „Milczenie wyraża zgodę”-pomyślałem.
Po chwili poczułem pierwsze krople deszczu. Wykorzystałem je, aby stworzyć małą kopułę nad swoją głową. Odczułem lekką dumę, że umiem coś takiego zrobić. Nie wiedziałem JAK to robię, ale potrafiłem, więc za bardzo nie zastanawiałem się nad tym.
-Wpuścisz mnie?- spytał Inukai.
-Nie widzę problemu- wzruszyłem ramionami.
Powiększyłem kopułę, abyśmy się pod nią nie ściskali. Kotori z pnączy stworzyła parasolkę. Oparła ją o ramię i szła przed nami. Milczeliśmy, do samych schodów. Woda z powłoki rozdzieliła się na parę części i wchłonęła w ziemię.
Weszliśmy na górę. Deszcz bębnił w szyby, a Ourell czekał na nas w okolicy lady.
-Myślałem, że zmokniecie. Ech, trudno. Ręczniki przydadzą się do czegoś innego- westchnął.
Kiedy mężczyzna odwrócił się, Inukai przewrócił oczami.
-Damy sobie radę, więc nie musisz się o nas martwić- powiedziałem.
-Jak uważacie!~
Wszedł na górę cicho pogwizdując. Rozeszliśmy się do pokoi.
Położyłem się na wyrku i wlepiłem wzrok w sufit. „Jeszcze dwie godziny... co ja będę robić przez ten czas?”- mruknąłem do siebie. Po paru minutach ciszy usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
-Prosz!- rzuciłem.
Drzwi uchyliły się a w nich stała Kotori. Uśmiechnęła się ciepło i weszła do środka. Podniosłem się i ułożyłem włosy. Usiadła obok mnie.
-Słyszałeś moją rozmowę z Inukai'm w lesie, po drugiej stronie?- spytała.
Pokręciłem głową.
-Brzmiał jakby w ogóle nie pamiętał co zaszło po spoliczkowaniu Natsuny. On... nie mógł tego zrobić. Za bardzo jest do nas przywiązany.
„Właśnie widziałem”-mruknąłem w duchu.
-Chociaż... jakby nie on, to któż by inny? Sama nie wiem...- westchnęła i spojrzała na mnie zagubionym wzrokiem.- Myślałam nad tym wieczorem. Zastanawiałam się, czy opętanie byłoby możliwe, ale odrzuciłam tę opcję. Interesuję zjawiskami paranormalnymi, ale jakoś tak... nie jestem pewna, czy może to być aż tak skuteczne.
Zamilkła. Postukała palcami o materac.
Deszcz padał mocnej z każdą chwilą. Westchnąłem cicho.
-Oby przestało do południa- mruknąłem.
Pokiwała głową.
-Mam nadzieję, że szybko ją znajdziemy. Chciałabym ją zobaczyć- szepnęła.
Poklepałem ją po ramieniu.
-Ciekawe, czy jak wrócimy to będzie ta sama chwila, czy czas nadal płynie- zamyśliłem się.
Milczała.
Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Po chwili uchyliły się, a w nich stał Ourell.
-Mogę prosić o pomoc?- spytał.
-Coś się stało?- spojrzałem na niego.
Uśmiechnął się trochę zakłopotany.
-Jakiś czas temu kaptur od płaszcza się ten, no wiecie...
Podrapał się nerwowo po przedramieniu. Kotori podeszła do niego.
-Mogę przyszyć. O to ci chodzi?- uśmiechnęła się.
Pokiwał głową.
-Nie mam umiejętności manualnych, że tak powiem- westchnął cicho.
Zszedłem za nimi na dół. Nadal padało. Usiadłem naprzeciwko dziewczyny. Po chwili Ourell przyniósł płaszcz i mały zestaw do szycia.
-Wielkie dzięki- powiedział jeździec.
-Trzeba się odwdzięczyć, za schronienie- odparła.
Zaśmiał się ciepło i poszedł na górę.
Patrzyłem jak szyła. Jej pociągnięcia igłą były zdecydowane. Wyglądała jakby to robiła od urodzenia. Hipnotyzowało to.
Wtedy ze „snu” wyrwało mnie uderzenie metalu o podłogę. Kotori spojrzała w stronę, z której dobiegł dźwięk. Wstała, odkładając nić na stół.
-Co to było?- spytała.
Wzruszyłem ramionami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz