środa, 27 grudnia 2017

Ilustracje

Ostatni rozdział był nawet i collabem z Sei'em Shinzaki'm; moim kochanym rysownikiem i przyjacielem. Oto moja i jego ilustracja: jedna odnoście Hanao i Inukaja, a druga - Robina.
Enjoy, jak to mawiają:
 
Agnes
 

Rozdział #45

Tego wieczoru, Sakura stwierdziła, że weźmie całą noc. Nikt nie protestował, a zwłaszcza Inukai, który tylko coś mruknął pod nosem, wziął ręcznik, stary dres i poszedł się umyć. Gdy odchodził, lisica zlustrowała go wzrokiem.
 -Chyba mnie nie lubi – stwierdziła. – Nadal się obraża za urok, czy co? Doskonale powinien wiedzieć, że to nie trwa wiecznie, no. Książek nie czytał? Czy może twierdził, że będzie mógł go zdjąć… osobiście? – zachichotała, wdrapując się ponownie na gałąź.
 -Dlaczego akurat śpisz na górze? – Spytałem.
 -No cóż… jeżeli ktoś będzie chciał znowu napaść, nie będzie mnie widział, no chyba, że spojrzy w górę – wyjęła chyba ostatnie ciastko z worka i włożyła je do ust.
Zagryzłem wargę. Nie było to głupie. Przewiesiła się przez gałąź i spojrzała na nas. Kotori siedziała cicho w tym samym miejscu, gdzie rozmawiała z Inukai’m, a ja… robiłem sztuczny tłum. Jak zwykle.

Nie mogłem zasnąć. Gapiłem się w ogień, czasem poprawiając zwiniętą bluzę pod karkiem. Innych też nie mógł zmorzyć sen. Sakura patrzyła na nas z góry i kiwała nogą na boki. Milczeliśmy, przez co pewnie nawet nie zauważyłem, kiedy usnąłem.

Podniosłem się na łokciach i pomasowałem czoło.
 -Czy nawet w śnie muszę być zmęczony? – Wymamrotałem.
 -No cóż, nie jest to zwykły sen – zobaczyłem przed sobą Natsunę.
Uśmiechnęła się do mnie, a ja do niej. Pomogła mi wstać.
 -Jak dzień? – Spytała.
Westchnąłem i, energicznie gestykulując, zacząłem wszystko opowiadać. O tym, co się działo od rana do wieczora.
 -Wyczerpujące – podsumowała.
Skinąłem kilka razy głową. Wzięła mnie za ręce i spojrzała w oczy.
 -Cieszę się, że to ty byłeś w parku – uśmiechnęła się ponownie. – Zamknij na chwilę oczy.
Zrobiłem to. Zacisnęła nieco mocniej palce na moich nadgarstkach, wzięła głębszy wdech i… poczułem delikatnie muśnięcie jej warg na policzku. Otworzyłem oczy, a dziewczyna speszona odsunęła się ode mnie.
 -Chyba już muszę iść… - szepnęła.
Chwyciłem ją za dłoń.
 -Wiesz co to oznacza?
Zaprzeczyła. Przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.
 -Że jeszcze szybciej cię znajdę – pogładziłem jej włosy.
Objęła mnie lekko drżącymi dłońmi i wtuliła twarz w tors. Nic nie mówiła, tylko zacisnęła pięści na koszulce. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, milcząc.
Potem, odprowadziłem ją na jej plażę.
 -Mam nadzieję, że jeszcze dwa spotkania tutaj, a potem… znajdziemy się w Ostojce – powiedziała, gdy odchodziłem.
Uśmiechnąłem się lekko i jeszcze raz spojrzałem za siebie. Zniknęła. Poczułem lekkie uczucie w sercu i dotknąłem policzka.
Szedłem wolnym krokiem w stronę jeziora. Patrzyłem w ziemię i myślałem o Natsunie. Kiedy zorientowałem się, że jestem blisko jeziora, podniosłem głowę. Kanatris siedziała nad jeziorem i patrzyła w wodę. Musiała mnie usłyszeć, bo podniosła głowę.
 -Spotkałem…
 -Wiem – przerwała mi.
Podeszła do mnie i poczochrała mi włosy.
 -Chcesz się czegoś o mnie dowiedzieć? – Stanęła na palcach i wwierciła we mnie wzrok.
Skinąłem trochę mimowolnie głową.
Wskazała skałę, na której wcześniej siedziała.
 -Siadaj. Ja trochę popływam – zgarnęła włosy na plecy i wskoczyła do wody.
Zająłem miejsce na chłodnej skale i szukałem nimfy, wodząc spojrzeniem po tafli.
 -Zaczynając, – wypłynęła nagle na środku jeziora – czy Robin pokazał się w swojej męskiej formie?
Zaprzeczyłem. Uśmiechnęła się lekko.
 -Po raz pierwszy pokazał mi się właśnie w tej formie. Było to… dziesięć lat temu? Nie więcej, w każdym razie. Przedstawił mi się jako Manolie. I tak spotykaliśmy się przez kilka miesięcy, a potem Manolie okazała się być Robinem. Pamiętam, że bardzo się z nim wtedy pokłóciłam, ale on… był taki uroczy… - przepłynęła kawałek pod wodą – stwierdziłam, że nie ma powodów, aby nadal się obrażać i… zostaliśmy przyjaciółmi. Przestał cokolwiek ukrywać, nawet jedną z blizn na nodze.
Próbowałem sobie przypomnieć sylfa, lecz…
 -Nie ma mowy, abyś to zobaczył. Zawsze ukrywał to, co miał poniżej połowy uda – przytrzymała się skały, trochę ochlapując nogawkę moich spodni.
 -A dlaczego się tu dostałaś? – Tym razem ja wbiłem w nią spojrzenie.
Westchnęła cicho i poprosiła, abym się przesunął. Usiadła obok mnie.
 -To przez tę bliznę. Ghalirek robił tak zwane „polowanie na motyle”, a tymi motylami były… sylfy. Jeden dzień, wręcz tylko popołudnie, a ponad dwadzieścia istnień zniknęło. Nie umarli, tylko zniknęli. Robin tego jakoś uniknął,… jednak, jak to sam ujął, „w życiu nic nie ma za darmo”, nie? Używali jakiś harpunów, czy innej maszynerii. Okropność – wzdrygnęła się.
Spojrzałem na horyzont. Powoli zaczynało świtać.
 -Już lecisz? – Zachichotała.
 -Kiedyś trzeba, prawda? – Zsunąłem się z kamienia.
 -Uważajcie na siebie. Ghalirek nie jest jedynym takim ugrupowaniem – wykręciła włosy.
 -O ile można było to tak nazwać… - powiedziałem z lekkim przekąsem.
***
Pierwsze co zobaczyłem po przebudzeniu, była mała wróżka, czy raczej ognik. Wlepiała we mnie swoje oczy, a ja odruchowo się odsunąłem. Wyszczerzyła się i odleciała. Powoli podniosłem się na łokciach. Inni szykowali się do dalszej podróży.
 -Mogliście mnie obudzić… - mruknąłem.
 -Spałeś tak słodko, że nikt nie miał serca tego robić – odparła Sakura, wrzucając coś do toreb.
Nic nie powiedziałem, tylko wstałem i ogarnąłem się jak najszybciej.
Droga była prosta i wydeptana. Otoczenie było takie samo, ciągle. Nie było nic nadzwyczajnego.
 -A, Koto, pytanie mam – w pewnym momencie lisica, zwróciła się do dziewczyny.
 -Hm?
 -Co ci zrobił Shiniek?
 -Na polanie?
 -Nom.
Westchnęła cicho i włożyła włosy za ucho
 -Straciłam wtedy przytomność, a on… jakoś mnie z tego wyciągnął, nie wiem jak. Krzyknęłam, bo poczułam dziwne uszczypnięcie w mostku i chyba tyle…
Skinęła kilka razy i wróciła do oglądania mapy. Spojrzałem na towarzysza. Wyglądał słabo.
 -Nie wyspałeś się?
Przeniósł na mnie ciężki wzrok. To wystarczyło.
 -W środku nocy te cholerne brzęczki zaczęły drzeć japę i bawić się w moich włosach. Oczywiście, kilka z nich musiało się w nie zaplątać. Ech, nigdy więcej rozpuszczonych włosów.
 -To może je zetnij? – Rzuciła Sakura.
 -Nie. Ma. Mowy – przeczesał je palcami. – Zbyt długo się kłóciłem o nie z rodziną, aby je po prostu ściąć.
 -Nawet mniej więcej wiem co czujesz – Sakura odwróciła się do niego.
 Wymusił na sobie wrednawy uśmieszek. Lisica obejrzała się za ramię i przystanęła.
 -Co jest? – Mruknął Inukai.
 -A, no bo granica jest praktycznie za kilkadziesiąt metrów, a mnie czeka jeszcze papierkowa robota i inne sprawy… może jeszcze do was dołączę. Strzałka~!
Wycofała się chyłkiem, oddała mapę Kotori, a my odprowadziliśmy ją wzrokiem.
 -Wiemy przynajmniej, gdzie mamy iść? – Spojrzałem na towarzyszy.
 -No ja mam nadal ten adres, który dostałem od brata… - mężczyzna wyjął z torby małą karteczkę i przyjrzał się jej.
Sakury już nie było. Cofnąłem się o kilka kroków, szukając jej wzrokiem, lecz lisica rozpłynęła się w powietrzu. Spojrzałem na pozostałych i wzruszyłem ramionami.
 -Spytamy, jak dojdziemy – machnął dłonią Inukai, idąc w stronę Ostoi.
Serce zaczęło mi szybciej bić. Byliśmy coraz bliżej Natsuny i powrotu do domu. Wziąłem głębszy wdech i… usłyszałem hałas w krzakach. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę źródła dźwięku.
 -Sakura? – Spytałem, rozchylając gałęzie drzew.
Siedziała tam… Natsuna. Uśmiechnęła się lekko i wstała.
 -Już zapomniałeś jak się nazywam? – Puściła oko.
Oniemiałem. Wydukałem tylko coś i przytuliłem ją do siebie. Łzy zaczęły mnie piec pod powiekami.
 -Rin nie mamy cza…
Inukai urwał. Usłyszałem ich powolne kroki.
 -To jest mało możliwe, aby to była ona, wiesz?
Zaprzeczyłem. Puściłem ją. To musiała być ona. Nie wyczuwałem żadnego zaklęcia, czy czego innego. Jasne, błękitne oczy, wieczny i delikatny uśmiech, jasna cera, długie, białe włosy i drobna, wysoka sylwetka. To wszystko z cech wyglądu składało się na Natsunę Tomokawę. Wyszła spomiędzy krzaków i wytrzepała spodnie. Miała na sobie to, co tamtego dnia. Białą pelerynkę, legginsy moro i luźną, niebieską bluzkę. Spojrzała na Kotori i Inukai’ego.
 -Co tam? – Spytała.
Wtedy coś za nami łupnęło o ziemię. Natsuna syknęła. Leżało tam małe ciałko.
 -Co to? – Spytała.
Towarzysz podszedł do niego i uklęknął przy nim. Otworzył trochę szerzej oczy i lekko się zarumienił. Ciałko podniosło się nagle i popatrzyło po nas. Miało czerwone włosy, siedem ciemnobrązowych lisich ogonów, uszy tego samego koloru i rasy, oraz heterochronię.
 -To jakaś słodsza i młodsza wersja Sakury… - Stwierdził Inukai i wstał.
Pomógł wstać małemu lisowi, a on ruszył w stronę Natsuny i wyciągnął ku niej dłoń.
 -Na zgodę. Przestańmy się kłócić, tylko…
 -Chyba pomyliłeś osoby – dziewczyna założyła ręce na ramiona.
Lisek odwrócił się i podszedł do Inukai’ego. Odruchowo położył dłoń na jego włosach.
 -Gdyby tylko Sakura mogła by być taka urocza jak ona…
Natsuna wyminęła mnie i stanęła naprzeciwko mężczyzny. Otoczyło ją płomienne tornado i… zamiast Natsuny, była Sakura. Poczułem się rozczarowany, wręcz smutny. Wziąłem głębszy wdech i założyłem ręce na siebie. „No tak, to było za proste…” – westchnąłem cicho.
 -Inusiek, możesz zostawić mojego brata? – Spytała.
Mężczyzna prawie odskoczył do tyłu. Milkł, ale widocznie próbował ogarnąć, co się stało przed chwilą.


 -B… brata…? – Wydukał po pewnym czasie.
Skinęła głową.
 -Hanao, nie musiałeś…
 -Musiałem, bo inaczej miałabyś mnie w swojej… aktualnie boskiej…
 -Nie potrzebuję szczegółów – mruknęła.
Jeszcze raz wyciągnął dłoń.
 -Zostawmy dawne spory tam, gdzie powinniśmy je zostawić, czyli w przeszłości…
 -Chcielibyście, bo teraz zaczynam odnosić sukcesy w życiu – machnęła dłonią i odwróciła się. –Lepiej wróć do ojczulka i czekajcie.
 -Na co?
 -Na mnie, albo jakiekolwiek informacje.
Chłopiec westchnął i nas minął.
 -Przekażę, a ty rób co chcesz. Powodzenia, tak poza tym.
 -Dzięki – ruszyła przed siebie. – Idziemy.

poniedziałek, 25 grudnia 2017

Życzenia

Na nowy, 2018 rok, życzę Wam spełnienia marzeń, osiągnięcia celów, odnalezienia swojego przeznaczenia (nawet jeśli w nie nie wierzycie), zdrowia i wszystkiego, co najlepsze 💙
Powyżej Inukai mojego autorstwa
Agnes