czwartek, 25 maja 2017

Rozdział #38

Zerknął na mnie trochę zaskoczony.
 -Pamiętasz, gdy mówiliśmy o naszych snach? Każdej nocy spotykam nimfę nad jeziorem. Ma na imię Kanatris. Myślę, że mogą mieć coś wspólnego.
Sylf stał przed Fabianem i patrzył mu w oczy.
 -Co jej zrobiłeś? Samel nie ma nic do powiedzenia... jest tak jakby nieobecny.
 -Ona... wiedziała za dużo o Ghalirku. Nie chciała współpracować, nie zostało więc nic innego niż...
Urwał. Chyba rozmyślał wszelkie drogi ucieczki. Zacisnął pięść i wymierzył cios w Robina. Duch powietrza gładko ominął rękę.
 -Niż? - Zawiesił głos.
Milczał, więc powoli wykręcał dłoń. Zdusił w sobie ból.
-Jadeitowy szlak - Szepnął po chwili.
Puścił go. Powoli pokręcił głową.
 -Jesteście gorsi, niż myślałem... liczyłem na to, że w końcu ją znajdę, po dwóch latach, a ty teraz mi mówisz, że ona jest skazana na wieczną tułaczkę po czyiś snach? - Z trudem powstrzymywał złość.
 -Znajdziesz sobie inną - Odparł. - Dziewczyn akurat wam nigdy nie zabraknie, więc daj mi spokój.
Chwycił go za twarz. Ponowny błysk złotych płomieni. Oddychał głębiej.
 -Ona była jedyną - Warknął.
Zaczął piszczeć. Zasłoniliśmy uszy, ale Fabian tylko rzucał się w konwulsjach bólu.
 -Nie zasługujesz nawet na śmierć - Upuścił go na ziemię. - Powinienem cię torturować do momentu, w którym nie zaczniesz błagać o Jadeitowy szlak. Obiecuję ci to.
Kopnął go jeszcze raz w brzuch i spojrzał na nas. Uśmiechnął się. Znałem ten uśmiech, ale nie wiedziałem skąd. Podszedł do nas.
 -Nic tu nie zaszło, prawda? - Powiedział, odgarniając grzywkę ruchem głowy.
Wziąłem głębszy wdech.
 -Kanatris... ona jest u mnie - Położyłem rękę na swojej piersi.
Wziął głęboki wdech.
 -Ona jest dla mnie wszystkim, ale... nie mogę ci jej odebrać.
 -Dlaczego?
 -Możesz nie przeżyć, albo stracić pamięć. Nie chciałaby tego, ty również.
Spojrzał na Inuka'ego. Jego oczy błysnęły czerwienią.
 -Straciliście kogoś ostatnio, prawda? - Powiódł po nas wzrokiem.
Towarzysz cofnął się o krok.
 -Spokojnie. Czeka was jeszcze niejedno zaskoczenie - Uśmiechnął się.
Zaczął zanikać.
 -Czekaj - Szepnąłem. - Kim była dla ciebie Kanatris?
 -Kimś więcej niż przyjaciel... mieliśmy być razem, ale... - Westchnął, pogrążony we wspomnieniach.
 -Czym jest Jadeitowy szlak? - Dopytał Inukai.
 -Dokładnie, to ciężko powiedzieć - Odparł. - Inaczej kraina snów. Możemy tam trafić samodzielnie, lub... zostać zesłani.
Po moich plecach przebiegł dreszcz. Robin posmutniał, ale po chwili uśmiechnął się do swoich myśli.
 -Może jeszcze się spotkamy - Zasalutował lekko.
 -Mamy u ciebie dług.
Roześmiał się. Jego głos była ostatnią rzeczą, która po nim została.
 -Wracajmy - Klepnął mnie w plecy.
Las ponownie zaczął śpiewać. Szum liści, ćwierkanie ptaków, trzask patyków. Robin rozbudził we mnie ziarenko nadziei. "Może nie wszystko stracone? Mamy jeszcze szansę"- Wlepiłem wzrok w czyste niebo.
 -Myślisz, że można odzyskać kogoś z Jadeitowego szlaku? - Spytał Inukai.
 -Robin mówił, że można przez to stracić pamięć i  jest bardzo bolesne, więc...
 -Ale w bezbolesny sposób, bez skutków ubocznych.
Wzruszyłem ramionami. Spojrzał na mnie.
 -Tu może chodzić o Kotori, Rin. Wzruszenie ramionami nie pomoże, chcę ją uratować...
 -Spokojnie. Wszystko jest pod kontro...
Chwycił mnie za ubranie i przygwoździł do drzewa.
 -Pod kontrolą?! Czyją, co?! - Wykrzyczał mi w twarz.
Zaskoczył mnie tym ruchem. Ponownie za jego plecami pojawiły się te ciemne płomienie.
"Jego aura?"
 -Słucham - Warknął.
 -Po zapachu rozpoznajesz moje wspomnienia. Wąchasz, ale nie czujesz, radziłbym...
 -Widziałem je, idioto. Myślisz, że to starczy?!
 -Nie ma natychmiastowego efektu, wiem. Powinniśmy czekać.
 -Jak długo? Aż zostaną po niej kości?
 -Na razie powinniśmy porozmawiać z Blanką. Ona żyje tu dłużej od nas -Wyrwałem się z uchwytu.
Pozostał trochę w tyle.
 -Idziesz? - Odwróciłem się do niego, po kilku metrach.
Wyglądał jakby się zastanawiał, ale ruszył. Nie dogonił mnie, potrzebował spokoju w sumie, ja również.
W osadzie kręciło się kilka osób. Blanka, jakiś chłopiec, Higuchi i chyba ktoś jeszcze.
 -Rin, tak? - Zagadał starszy mężczyzna.
Skinąłem głową.
 -Pomożesz mi przy składaniu trumny?
 -Niech pan prowadzi.
Skrzywił się lekko.
 -Przejdźmy na ty, takie uprzejmości są według mnie bezsensu.
 -Dobrze.
Poszliśmy w stronę jego domu. Kątem oka dostrzegłem Inukai'ego, rozmawiającego z Blanką. Uśmiechnąłem się pod nosem.

 -Wymiary pobrały dziewczyny. Trochę jej szkoda. Ładna, mądra, uprzejma. Współczuję Inuśkiemu.
 -Przepraszam, ale komu?
 -No Inukai'emu. Nie byli razem? Zabawne - Prychnął wesoło.
Uśmiechnąłem się lekko zbity z tropu.
 -On też pomocny, ale taki nie gadatliwy. Trzymaj - Podał mi pudełko z gwoździami i młotek.
Siedzieliśmy w szopie za jego domem. Higuchi był pięćdziesięcioletnim mężczyzną z siwymi pasemkami włosów. Nucił coś pod nosem, czasem o coś spytał.
 -Jak jest po drugiej stronie? - Spytał w pewnym momencie.
 -Ostatnio spokojnie, ale w każdej chwili może się to zmienić. Mamy wiele kultur i religii, co czasem powoduje spore konflikty.
 -Myślałem, że jesteście mądrzejsi.
 -Nie rozumiem.
 -Religia. U nas politycy tak jakby jej zakazali. Są kościoły i inne takie miejsca, ale nie ma nauczania o niej w szkołach, duchowni nie mogą mieszać się w politykę i tego typu rzeczy. Stało się to kwestią bardzo indywidualną. I dobrze, bo przez pewien czas byliśmy na skraju potężnej wojny.
Zachichotał krótko.
 -Teraz tylko bierzemy od was część sztuki pod każdym względem. Nadrabiamy wszystkie epoki. Czasami jest naprawdę śmiesznie, ale czujemy się szczęśliwi. Aczkolwiek większość.
Usłyszałem hałas na zewnątrz. Po chwili, pukanie do drzwi.
 -Otworzę - Położyłem pudełko na miejscu, którym siedziałem.
Stał w nich chłopiec.
 -Daniel? - Zawołał Higuchi przez moje ramię.
 -Musisz do niej biec. Teraz - Wydyszał.
 -Kotori?
Kiwnął kilka razy głową.
 -Chyba to już się nie przyda - Uśmiechnął się.
Biegłem ponownie jak głupi przez całą osadę. Mieszkańcy patrzyli na mnie, niektórzy się uśmiechali.
Wpadłem do jej pokoju. Serce momentalnie przyspieszyło, oczy się ponownie zwilżyły. Zamrugałem kilka razy i złapałem dech. Przekroczyłem próg.
Przez okna wpadały promienie po południowego słońca. Na łóżku siedziała ona, skryta w ramionach przyjaciela. Gładził jej włosy, coś szeptał.
 -Bałam się. Było ciemno i zimno... byłam sama - Zacisnęła dłoń na jego plecach.
Spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się.
 -Dziękuję, Rin. Wiem co zrobiłeś - Szepnęła.
Inukai puścił ją. Podszedłem bliżej i odwzajemniłem uśmiech. Usiadłem obok.
 -Na szczęście nie znalazłaś się na Jadeitowym szlaku... - Westchnąłem cicho.
Pokiwała głową.
 -Jeszcze raz wam dziękuję chłopaki - Objęła nas ramionami.

1 komentarz:

  1. Wynn Hotel Las Vegas - MapyRO
    Wynn Las Vegas, Las 안양 출장마사지 Vegas. Coordinate: 27.7 보령 출장안마 miles / 30.3 km; Distance: 5.9 mi. / 세종특별자치 출장안마 0.8 km; Surface: 8.5" x 7.3 in  김제 출장샵 Rating: 3.9 · ‎1,393 votes 김포 출장안마

    OdpowiedzUsuń