czwartek, 30 czerwca 2016

Rozdział #18

Wracając, nie rozmawialiśmy dużo. Kotori wtrąciła najwyżej coś o otaczającym nas lesie. Niedługo później dotarliśmy pod "nasze" drzewa. Inukai właśnie wracał z nad (najprawdopodobniej) jeziora.Miał trochę brudne ręce. Spojrzał w niebo i lekko pokiwał głową.
-Zmierzch się zbliża - mruknął.
-Może pójść po chrust na ognisko? - spytałem.
-W sumie... przydało by się - włożył ręce do kieszeni.
Wyminąłem go i poszedłem w las.
Większość drewna, które mogło się przydać jeszcze schło. Trochę zrezygnowany brałem najmniej mokre patyki i części gałęzi. "Najlepszą rozpałką jest huba i kora brzozy"- przypomniałem sobie. Mówił mi o tym mój dobry znajomy, który był harcerzem. Opowiadał mi o tym podczas wypadu rowerowego po lesie.
Po pewnym czasie stwierdziłem, iż nie znajdę więcej drwa, więc zawróciłem. Wtedy wylądował przed de mną Joker. Wystraszony wypuściłem drewno z rąk. "Szlag - pomyślałem.- W takim momencie? Nie mógł wcześniej?".
-Wybacz - mruknął i pomógł mi zbierać chrust.
-Dlaczego im uciekłeś? - spytałem.
Na chwilę przerwał szukania patyków. Zapadła cisza.
-Nieważne -odparł po chwili.
Zmierzył mnie wzrokiem, gdy  sięgałem po ostatni kawałek drewna.
Później wstaliśmy i rozeszliśmy się do swoich towarzyszy.
Rozglądałem się po koronach drzew bez większego celu. Co chwilę widziałem jak wróble i inne ptaki przeskakują z gałęzi na gałąź, z drzewa na drzewo. Westchnąłem cicho. "Myślałem, że może się z nim kiedyś dogadam... no cóż, pozory mylą"- mruknąłem do siebie. Kiedy wróciłem zobaczyłem tylko Kotori, która akurat wyciągała ze swojej torby pled razem z ręcznikiem.
-Gdzie to rzucić? - spytałem.
Uniosła wzrok i wzruszyła ramionami.
- Może tutaj? - wskazała ręką pobliskie drzewo.
-Okej - położyłem chrust w tamtym miejscu.
Wtedy z pomiędzy drzew wyłonił się Inukai. Miał na sobie dosyć mocno powycierany szary dres z powyciąganym dekoltem. Jedną dłonią wycierał jeszcze mokre włosy.
-Jak woda? - spytałem.
-Ciepła - odparł.
Nie mogłem mu uwierzyć, ale stwierdziłem, że nie będę się kłócić.
Po pewnym czasie nadeszła moja kolej na kąpiel. Trochę podekscytowany ruszyłem w stronę źródła.

Jednak, po wejściu do wody szybko zacząłem obmyślać plan zemsty. Zęby szczękały jak nigdy, a ręce drżały jakbym nic nie jadł przez tydzień.
-Chyba najwyższy czas zostać morsem - szepnąłem.
Po chwili moje ciało przywykło do lodowatej wody. Przepłynąłem na drugi brzeg. Nie miałem planu na dalsze siedzenie w wodzie, więc zanurkowałem parę razy i wynurzyłem się z oczka.
Kiedy wróciłem do pozostałych, Inukai prawie pokładał się na ziemi ze śmiechu.
-A to była zemsta za wczorajszy wieczór - odgarnął włosy z twarzy.
-Ha ha ha, prześmieszne - przewróciłem oczami.
-Jeśli mam być szczery, to mówiłem prawdę - spojrzał na mnie. - Woda jest ciepła, jeśli potrafisz zawładnąć ogniem.
Pomiędzy jego palcami pojawiło się parę iskier.
-Trzymajcie mnie, bo zabiję - warknąłem.
Zachichotał cicho i zajął się ogniskiem.

sobota, 25 czerwca 2016

Rozdział #17

Wtedy, niektóre miejsca na ruinach zafalowały jak tafla jeziora, aby chwilę później odsłonić pozostałych członków szajki. Kotarou wyprzedził nas i rzucił:
-Chodźcie!~
Dogoniliśmy go.
-Mam nadzieję, że dadzą mi spokój... - szepnęła Kotori.
Zgodziłem się z nią, kiwnięciem głowy.
Na nasz widok Madison zeskoczyła na dół i podeszła do chłopca.
-Po jaką zarazę ich tu ściągnąłeś?- warknęła do niego.
Wzruszył ramionami.
Moją uwagę przykuły sztylety u boku dziewczyny. Podniosła wzrok i się nam przyjrzała.
-Nie ma z nimi...
-Tak - przerwał jej Kotarou.
-Może i lepiej - wzruszyła ramionami.- Nie wiem jednak, po co ich tu przyprowadziłeś.
-Bez tamtego człowieka będziemy mogli na spokojnie porozmawiać, to po pierwsze. A po drugie... będą mogli się w końcu dowiedzieć o czymkolwiek na temat tego świata.
Madison nie wyglądała na przekonaną, ale podeszła do Miriam i porozmawiała z nią chwilę.
-Czegoś chcecie się dowiedzieć, tak? - jelenica spojrzała na nas.
-Dlaczego uważacie, że jestem Nivi? - spytała Kotori. - I kim ona jest?
Dziewczyna westchnęła cicho. Usiedliśmy na częściach budowli. Poczułem się obserwowany przez Willy i resztę.
-Od czego by tu zacząć...? - Miriam zamyśliła się na chwilę.- Nivi była potężnym archaniołem. Zasiadała przy Szklanym Stole, czyli tak jakby w jakimś sejmie. Chyba tak to u nich działało, nie? - zawołała do Jokera i Madison.
-Mniej więcej - odparli.
-Wracając... siedem lat temu wszystkie anioły musiały uciekać do waszego świata, ze względu na liczne rozróby i ataki demonów. Anioły pełniły tu funkcję egzorcystów, dlatego więc tutaj na "lądzie" te zajęcia w szkołach nie były obowiązkowe.
"I wszystko stało się jasne"- pomyślałem, wracając myślami do historii Arthur'a.
-Nivi po prostu wyglądała tak samo jak ty - dodała Miriam.
-Rozumiem...- pokiwała głową Kotori.
-Widzieliście Jokera?- Kotarou podszedł do nas.
Zaprzeczyliśmy.
-Wprost źwiednie [napisałam dosłownie dla lepszego efektu A.H.] - westchnął i rozłożył fioletowe skrzydła ważki.
Wbił się w powietrze.
-Coś jeszcze chcielibyście wiedzieć? - uśmiechnęła się.
-Jak duża jest Ostoja wiatru? - spytałem.
-Spora to na pewno - odparła. - Ciężko mi to powiedzieć, bo nigdy tam nie byłam, a mapami zajmuje się Willy, która poszła szukać Jokera.
Wstaliśmy z ziemi i dygnęliśmy lekko.
-Dzięki - powiedziałem. - Za niedługo zapadnie zmrok, więc musimy niestety się zmywać.
-Do zobaczenia - pomachała dłonią.

czwartek, 16 czerwca 2016

Rozdział #16

 Ten rozdział dedykuję mojej bardzo ważnej znajomej (wręcz przyjaciółce), która za niedługo będzie obchodzić urodziny. Życzę ci z tej okazji wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i zdrowia.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Spojrzałem w niebo. Białe obłoki sunęły po jego błękitnej powierzchni. Poczułem jak ten widok powoduje u mnie senność. Przymknąłem powieki i zamyśliłem się trochę. Pierwsze go mi przyszło na myśl była Natsuna.
Znaliśmy się nieco ponad miesiąc, a ona zdążyła mi szczerze zaufać. W sumie ja również. Znajomi bliżsi i trochę dalsi mówili mi, że Natsuna chciała być kimś więcej niż przyjaciółką, ale nigdy jej o to nie spytałem. Uważałem, że nie jestem gotowy na poważny związek i nie byłbym w stanie go utrzymać. Wcześniej nie miałem dziewczyny, bo jej nie potrzebowałem (albo inaczej: nie odczuwałem takiej potrzeby). Jednak, po tym co się działo wczoraj... czułem jakąś pustkę.
Potrząsnąłem głową. "Jasne, jasne jeszcze czego?"- pomyślałem. "Nie chciałbym wyjść na jakiegoś zakochanego Romeo, ale na takie fantazje będę mógł sobie pozwolić, jak wyciągniemy stąd Natsunę" - westchnąłem cicho. Spojrzałem na moich towarzyszy. Inukai leżał pod pniem klonu z kapturem nasuniętym na oczy, a Kotori stała przede mną.
-Idę się przejść - powiedziała.- Chcesz dołączyć?
-A co z Inukai'm - wskazałem go ruchem glowy.
-Ja tu zostanę i popilnuję rzeczy - mruknął w odpowiedzi.
Po pewnym czasie drogi usłyszeliśmy szum. Poszliśmy w tamtym kierunku. Z każdym krokiem odgłos ten był coraz głośniejszy i wyraźniejszy. Chwilę później doszliśmy do niewielkiego wodospadu z jeziorkiem. Podeszliśmy bliżej brzegu. Żwir i kamienie zachrzęściły nam pod stopami. Zejście do oczka było trochę strome, woda w nim- przejrzysta, a dno - kamieniste i niezbyt głębokie. Wtedy zauważyłem ruch za kutyną wodospadu.
-Widziałaś? - spytałem dziewczyny.
Pokręciła głową. Ruszyliśmy powoli w tamtą stronę. Za ścianą wodospadu była jaskinia, do której niepewnie weszliśmy. Jej ściany były w niektórych miejscach porośnięta mchem. "Co mnie podkusiło, aby tu wejść?" - pomyślałem. Wtedy usłyszeliśmy za sobą lekko poirytowane chrząknięcie. Gwałtownie się odwróciłem. Za nami stał dosyć niski chłopak. Miał niezbyt zadowolony wyraz twarzy, jednak kiedy się nam przyjrzał, w jego szafirowe oczy błysnęły wesoło.
-Wiem kim jesteście - powiedział po chwili.- Mówcie mi Kotarou. Czegoś tu szukacie?
Nie wiedziałem co powiedzieć.
-Widzieliśmy jakiś ruch za wodospadem. Jeśli w czymś tobie przeszkodziliśmy, wybacz, nie chcieliśmy - dobrała starannie słowa Kotori.
Chłopiec zachichotał cicho.
-Nie no co wy... nawet nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Pokazać wam coś?
Spojrzeliśmy po sobie.
-Czemu nie... - wzruszyłem ramionami.
Kotarou wyminął nas i ruszył w głąb jaskini.
-Idziecie, czy nie?! - rzucił za siebie.
-Myślałem, że w stąd wychodzimy... - mruknąłem.
-Zobaczysz! - odkrzyknął chłopak.
Dogoniliśmy go. Zadowolony nucił coś pod nosem. Po pewnym czasie dostrzegliśmy koniec tunelu.
Wyszliśmy na zewnątrz. Kotarou, jednak prowadził nas dalej w las. W pewnym momencie między drzewami zauważyłem tamte ruiny.
-Zauważyłeś je? Cóż trochę ciężko je zignorować. Właśnie was tam prowadzę. Poznacie Jokera, Madison, Miriam i Willy... chwilunia... gdzie wasz towarzysz? Byliście przecież we trójkę....
-Został na miejscu - mruknąłem.
Pokiwał ze zrozumieniem głową. Wyszliśmy na polanę. Chłopak pstryknął palcami.

sobota, 4 czerwca 2016

Rozdział #15

Deszcz chwilę później ustał. Stanąłem obok Inukai'ego i przyjrzałem się ruinom. Wyglądały kompletnie inaczej niż te, które były w pobliżu latarni. Kiedy tam fra.gmenty budowli były ułożone w nierówny okrąg, tutaj była to jedynie niewysoka ściana. Osoby, które wcześniej nas dostrzegły, zleciały (oczywiście na skrzydłach) na dół.
-Czego od nas chcecie?- spytała dziewczyna, składając czarne skrzydła.
-Doskonale wiecie czego - warknął Inukai.
-Śmiem wątpić - założył ręce na ramiona jej towarzysz.
Inukai zbliżył się do nich, o parę kroków. Jego wzrok przybrał natychmiast wściekły błysk.
-Hej, spokojniej tam!-  usłyszeliśmy spokojny, kobiecy głos.
Dziewczyna westchnęła cicho, odwróciła się i gwizdnęła.
Wtedy na ścianie pojawiła się dosyć spora półka. Siedziały na nich.... tamte dziewczyny z porannego spaceru. Na kolanach kobiety z jelenim porożem leżała Kotori. Spała.
-Do czego jest ona wam potrzebna? - wtrąciłem.
-Nie wiecie kim ona jest - odparła.
-Doskonale wiemy kim jest, więc lepiej zwróć ją jej towarzyszom - wycedził przez zęby Inukai.
Kotori poruszyła się niespokojnie i powoli dźwignęła się na rękach.
-C... co? - pisnęła, rozglądając wokół.
-Nivi nie pamiętasz nas? - spytała się jelenica. - Przecież to my: Miriam i Willy.
Pokręciła powoli głową.
-Musieliście mnie, z kimś pomylić - odparła.
-Willy, ściągnij ją na dół - westchnęła Miriam.
Wilczyca kiwnęła głową i wzięła Kotori za rękę.
-Skacz - mruknęła do niej.
Dziewczyna spojrzała na nią przestraszona.
-Spokojnie, wszystko pod kontrolą - uspokoiła ją.
Zsunęły się ze skalnej półki. Kotori podbiegła do nas i schowała się za moimi plecami.
-Przepraszam... - pisnęła.
-Nie musisz - uśmiechnąłem się do niej.
-Jeszcze jedna taka akcja, a pożałujecie - warknął Inukai.
-Jeszcze przyjdziecie do nas i na kolanach będziecie błagać o pomoc - poprawiła włosy skrzydlata nastolatka.
-Madison, nie wyskakuj tak bardzo w przyszłość - Miriam również zeszła na dół.
-Ale ja to widzę.... - burknęła.
Zaczęły rozmawiać. Inukai trącił mnie łokciem i szepnął:
-Spadajmy stąd.
Kiwnąłem głową i wróciliśmy pod tamto (a może inne? Wszystkie wyglądają tak samo) drzewo.
-Mówiłem, że CHYBA wiem, kim jest właściciel Sonomaru - powiedział Inukai, siadając pod pniem.
Spojrzeliśmy na niego z wyczekiwaniem.
-Podejrzewam o to mojego brata, z którym... nie mam najlepszych stosunków, przez co, urwałem z nim kontakt parę lat temu. Nie wiem tylko, dlaczego to zrobił. - wzruszył ramionami.
-Może chciał się z tobą spotkać? - zaproponowała Kotori.
-Nie mam bladego pojęcia - odparł. - Ale w takim razie, po co ściągnął by też Rina i...
-Ja tu jestem przez czysty przypadek - przerwała mu dziewczyna.
- ... Nastunę - dokończył.
Kotori z pewnością poczuła się zawstydzona. Najbardziej zdradziły ją rumiane policzki. Inukai poklepał ją po ramieniu.

środa, 1 czerwca 2016

Rozdział #14

Później nastał czas pożegnań. Uścisnęliśmy sobie dłonie.
-Wpadnijcie jeszcze, kiedyś- puścił do oko Ourell.
-Może - mruknął Inukai.
Odprowadzili nas na wybrzeże. Ostatni raz pomachaliśmy sobie rękoma. Jeszcze przez długi czas czułem, jak towarzyszą nam wzrokiem. Wyjąłem mapę od Natsuny. Zauważyłem, że nas oznaczający punkt porusza się razem z otoczeniem. Inukai spojrzał przez moje ramię.
-Muszę się w końcu przyzwyczaić do tego świata - westchnął cicho.
Spojrzałem przed siebie. Kotori prowadziła i rozglądała się zaciekawiona po okolicy.
-Może pójdziemy w stronę lasu? - zaproponowała.
-Czemu nie? - wzruszył ramionami Inukai.
Poszliśmy za wydmy, gdzie zaczynał się las. Było tam trochę ciemniej i chłodniej. Co pewien czas słyszeliśmy jak coś szeleści pomiędzy gałęziami.
-Chyba wyczuwam kolejną burzę... - Kotori wyrównała z nami krok, spoglądając na nas zaniepokojona.
-Z cukru nie jesteśmy - stwierdził Inukai.
"Mógłbyś czasem okazać więcej emocji"- pomyślałem.
Faktycznie niedługo później zaczęło padać. Schowaliśmy się pod drzewem.
-Nie żeby coś, ale nie uważam, żeby to był dobry pomysł - wtrąciłem nieśmiało.
- Jeśli coś się schrzani to: ja powstrzymam ognień, ty to ugasisz, a Kotori- postara się o nie zawalenie się drzewa, pasi? - mężczyzna rozłożył znacząco dłonie.
-Ok, poddaję się - machnąłem ręką.
Zauważyłem jak dziewczyna patrzy na niebo.
-Zawsze lubiłam deszcz - mruknęła.
-Muszę się zgodzić - zgodziłem się z nią.
Usiadła pod drzewem. Zaczęła coś cicho nucić.
Wyszedłem z suchego pola pod drzewem (no może nie do końca suchego, ale na pewno bardziej niż reszta). Łzy deszczu uderzały mnie, a ja patrzyłem w niebo. Wyglądało na to, że to tylko ulewa, aniżeli  coś większego.
Wtedy usłyszałem cichy i krótki krzyk Kotori. Odwróciłem się gwałtownie. Nie było jej. Podbiegłem do Inukai'ego, który usnął (zadziwiająco szybko) przy drzewie.
-Wstawaj! Kotori zniknęła - potrząsnąłem go za kołnierzyk.
Jego twarz wykrzywił trochę grymas niechęci (a może bólu? Sam nie wiedziałem).
-C... co? - jęknął.
-Ktoś lub gorzej COŚ porwało Kotori, więc lepiej by było gdybyśmy się w końcu stąd ruszyć - wycedziłem przez zęby.
Wstał i rozprostował plecy.
-Zatem... gdzie mamy iść? - spojrzał na mnie.
Wskazałem dłoniom las.
-Zawsze coś - stwierdził.- Chodź, bo jeszcze coś jej zrobią.
Jego głos dopiero teraz ujawnił (niezbyt wiele, ale nie można mieć wszystkiego) emocje. Był trochę przejęty.
Szliśmy szybko, ale uważnie badaliśmy teren wzrokiem. Milczeliśmy. Jakoś mogliśmy się porozumieć bez słów. Po pewnym czasie doszliśmy do... ruin. Tym razem innych. Na częściach budowli siedziała dwójka ludzi. Obserwowali nas. Poczułem się trochę nieswojo.
- To tu - mruknął Inukai.
Ruszył przed siebie. Wtedy niebo rozdarła blada błyskawica, lecz on nadal parł przed siebie. Niepewnym i trochę wolniejszym krokiem od niego, poszedłem za nim. Usłyszałem grzmot.