niedziela, 14 lutego 2021

Może jeszcze coś przeżyje

Cóż, postaram się co jakiś czas wrzucać posty o tym co u mnie. Tak po prostu dla aktywności, a nuż ktoś się znajdzie chętny do czytania i może komentowania.

W każdym razie, mam ostatnio ochotę na pisanie od nowa kilku pomniejszych wydarzeń od nowa. Tak na dobry start, a może po prostu, aby wrócić do pisania opowiadań, w końcu Ostoja to mój wielki królik doświadczalny, więc czemu by nie jakoś doprowadzić go do końca, a potem jeszcze go pomęczyć, pisząc znowu od nowa, aż nie przyniesie zadowalających, hm, kształtów.

Kiedyś uważałam, że pisanie jest moją małą pracą. Odpowiadam za wszystko, co napiszę i powinnam pisać w miarę regularnie. Niestety, uważałam też, że powinnam pisać tylko rozdziały, a nie posty o czymkolwiek, bo przecież będzie można przeskoczyć te parę postów i wrócić do czytania rozdziałów, chociażby szukając ich za pomocą szukajki na boku.

Dążyłam przez cały czas do dotarcia do odbiorców, zamiast skupić się na fabule i reszcie. Eh, człowiek uczy się na własnych błędach, co tu dużo mówić.

Jeśli chcecie pooglądać mój shitpost to zapraszam tutaj: Jednorożcowy Żuk (chociaż nie prowadzę tego peja regularnie, a jak coś wrzucę to z innej strony co mi się podoba, czasem rysunek i przemyślenia).

Możliwe, że wrzucę tu też parę "niespodzianek" opowiadaniowych, dotyczących nadal Ostoi (nie chcę mieszać uniwersów Ostojki ze światem np moich innych oc).

Do zobaczenia.

sobota, 13 lutego 2021

Koniec Ostoi?

 Nie wiem do końca jak zacząć.

Nie wiem, czy w ogóle ktoś tu jeszcze zagląda, skoro ostatni post był wieki temu (za niedługo stuknie drugi rok martwości tego bloga).

Jest mi strasznie głupio jak widzę daty wrzucania postów, jak wielkie dziury w fabule ma Ostoja i jak bardzo niektóre postacie były robione na kolanie, na szybko, aby były tylko zapychaczami. Ba, a żeby tylko postacie. Ostoja była sama dla siebie fillerem, tylko po to, aby jakoś ruszyć Rina i spółkę do przodu. Pierwsze rozdziały były pełne niewinności i takiej nieświadomej głupoty, a jednocześnie przekonania, że się wie co się robi, że nie potrzebny jest dalszy plan.

Nie zapomniałam o Ostoi zupełnie. Cóż, trudno zapomnieć o czymś, co ma się napisane na schodku przed blokiem. Jednak nie wiedziałam jaki jest dalszy plan. Miałam wizję konkretnych plot point'ów, zakończenia i ewentualnie jakichś wydarzeń po fabule. Mimo mówienia sobie milion razy, aby zrobić plan wydarzeń na każdy ark fabularny, opisywać wszystko, nawet zegarek, nie robiłam tego, a jeśli już się za to brałam, to urywało się w połowie, bo wtedy zaczęło przybierać zupełnie nowych kształtów.

Przykro mi, że to tak się skończyło. Pójście do liceum, potem matura i teraz studia, nie są wyjaśnieniem dlaczego Ostoja tak skończyła. Winne jest moje podejście i zbyt duża pewność siebie.

Teraz nawet nie wiem, czy ktokolwiek to przeczyta. Kiedyś czytali to moi przyjaciele, Kitsu, może ktoś jeszcze, a teraz... ja sama sobie robiłam wyświetlenia, aby przypomnieć sobie o jakichś starych wątkach, postaciach, czy miejscach.

 Przepraszam wszystkich, którzy kiedyś tu się pojawią. Nie wiem co dalej z Ostoją, najchętniej napisałabym wszystko od nowa, ustalając wcześniej dokładny plan. Wiem jednak, że ze mną nie jest to możliwe, po prostu.

Chciałam pisać to dla siebie, ale też jednocześnie dla innych. Chciałam zarezerwować nazwę Ostoja wiatru dla siebie i myślę, że tylko to mi się udało.

Autorski mem








 Agnes

P.S.

Nie chcę jednak mówić, że nie ma mowy o powrocie. Może kiedyś ogarnę swój roztrzepany tyłek i wrócę z gotową serią, odświeżoną i w ogóle, że mucha nie siada. Ale to kiedyś. Na razie chcę zrobić porządek w tym, co jest teraz i pogodzić pomysły gimnazjalnej, licealnej i obecnej mnie.