niedziela, 11 czerwca 2017

Rozdział #39

Uśmiechnęła się do nas. Na jej twarz wróciły kolory.
 -Nivi trochę mi opowiedziała o zasadach, tego świata. Między innymi o Jadeitowym szlaku i Szklanym stole - Odgarnęła włosy z twarzy.
 -No właśnie, czym jest ten stół? - Zmarszczyłem lekko brwi.
 -Rodzaj sejmu. Funkcja ustawodawcza i kontrolna - Podciągnęła kolano pod brodę.
"Może musiała tam wrócić?" - Pomyślałem.
Nadal była trochę smutna. Inukai pogłaskał jej włosy, a kącik jego ust lekko zadrżał.
 -Ważne, że wszystko wróciło do normy - Szepnął.
Przytaknęła cicho.
 -Przepraszam was - Zawiesiła wzrok na ramie łóżka.
Postukała palcem swoje kolano.
 -Nie masz za co - Odparłem, razem z towarzyszem.
Pokręciła głową.
 -Jestem słaba, a zwłaszcza teraz. Ciągle wpadam w kłopoty, gdy chcę pomóc...
Inukai przerwał jej westchnieniem. Spojrzała na niego. Uśmiechnął się do niej. Pogładził jej ramię.
 -Nie możemy się już rozdzielać. Po prostu.
 -Możecie zawołać Daniela? Obiecałam mu, że potem z nim porozmawiam.
 Wstałem.
 -Za chwilę wrócę.
Wyszedłem z pokoju. Było tam trochę dziwnie. Może dlatego, że nie otrząsnąłem się jeszcze z szoku? W sumie, spodziewałem się takiego efektu, ale nadal było to dla mnie zaskakujące.
Przed domem Blanki czekał Daniel. Był na oko dziesięcioletnim szatynem z niesfornymi włosami, sterczącymi na wszystkie strony i dużymi jasnymi oczami. Miał na sobie trochę przyduże ubrania (chyba po starszym bracie). Uśmiechnął się na mój widok. Odwzajemniłem to.
 -Kotori, prosi, abyś przyszedł - Skinąłem dłonią.
 -Jass! - Podskoczył i zerwał się do drzwi.
Zanim się obejrzałem, zostałem sam na zewnątrz. Westchnąłem i ruszyłem za nim.
Inukai opierał się przy drzwiach. Chłopca nie było. Spojrzał na mnie i odepchnął się od ściany.
 -Rin, wiesz... chciałbym cię przeprosić, za to, co mówiłem w lesie - Wyciągnął do mnie dłoń.
 -Nie ma za co - Uścisnąłem ją. - Widziałem, że cię po prostu poniosło.
Zachichotał nerwowo i podrapał się po głowie.
Wyszliśmy na zewnątrz.
 -Inuuuś!~ Gdzie cię wywiało? - Rozległ się kobiecy głos.
Unieśliśmy wzrok. Amanda. Biegła w naszą stronę, cała w skowronkach. Dosłownie. Nosiła lekką sukienkę w ptasim motywem i kolczyki z piórkami. Mężczyzna westchnął i wymusił uśmiech.
 -Słucham? - Spytał.
 -Obiecałeś przyciąć dzisiaj krzaki za domem - Zatrzepotała rzęsami.
 -Już idę, idę.
Przez chwilę zastanawiałem się, co tu zaszło. Jego uśmiech i ton po części nie były szczere, a wręcz prosiły o pomoc. To było co najmniej dziwne. Czy było tylko dlatego, że... że... nie wiem. Nie mam pojęcia. Spojrzałem w niebo. "To było trochę bezsensu, chociaż byłem nieobecny dwa dni, więc może nie powinienem się odzywać" - Zrobiłem lekki dzióbek do słońca. Było dosyć wysoko.
 -Jest w pół do drugiej, jeżeli chcesz wiedzieć - Usłyszałem za sobą.
To była Blanka. Niosła jakiś kosz. Zaoferowałem pomoc. Odmówiła.
 -Co jest między Inukai'm, a Amandą? - Spytałem.
Zachichotała.
 -Raczej nic, ale lepiej będzie, jak go zapytasz. Wybacz, spieszę się.
Wyminęła mnie, a ja pobiegłem za nią.
 -No właśnie wolałbym uniknąć jakiejś niemiłej sytuacji związaną z tą sytuacją...
 -Niestety, ja ci nie pomogę - Odparła. - Pogadaj z Kotori, może ona coś wie.
Poszliśmy do ogródka za domem. Były tam tylko grządki warzyw, kilka kwiatów.
 -Nadal tu jest październik?
 -A tam jest? Zapamiętaj, tu jest różnica sześciu miesięcy do przodu, więc teraz jest kwiecień.
Poszła do szopy, nucąc pod nosem. Westchnąłem krótko i odwróciłem się na pięcie.
***
Łaziłem po okolicy, bez najmniejszego celu i sensu. Trochę mi się nudziło, mijałem dzieciaki, rozmawiałem z kilkoma mieszkańcami, o życiu po drugiej stronie. Zgłodniałem, więc swoje kroki skierowałem do domu. Pachniało czymś dobrym, jakby gulaszem. Podszedłem do pierwszych drzwi, prowadzących do jadalni bądź małej kuchni. Otworzyłem je i zobaczyłem Kotori, krzątającą się przy kuchence gazowej. To ona gotowała. Upięła włosy w wysoki kok i nie pozwalała, aby żaden kosmyk przeszkadzał jej w pracy. Coś śpiewała pod nosem, ale uniosła wzrok, gdy przekroczyłem próg.
 -Nie powinnaś odpoczywać? - Założyłem ręce na piersi.
 -Czuję się lepiej, gdy coś robię - Wróciła do poprzedniego zajęcia. - A tak poza tym, za niedługo ruszamy dalej, prawda?
Zamilkłem na chwilę i usiadłem przy stole.
 -Możemy pogadać? - Oparłem głowę na palcach.
 -Oczywiście - Odparła, wyjmując miskę.
 -Jak tam było?
Zatrzymała się w pół ruchu.
 -Ciemno i zimno. Bałam się i to bardzo. Nie mogłam się ruszać, nie musiałam oddychać... to trudne do opisania.
 -Rozumiem. A co gotujesz?
 -Gulasz. Chcesz spróbować - Uśmiechnęła się połowicznie.
Był dobry, może nie najlepszy, ale dobry. Trochę mdły, ale w porządku.
 -Dodałam sporo przypraw, ale wiele rzeczy jest lepsze następnego dnia - Wydęła lekko górną wargę.
Do pokoju wszedł Inukai ze swoją torbą. Rozejrzał się i przez chwilę zatrzymał wzrok na dziewczynie.
 -A ty nie...
 -Naodpoczywałam się po drugiej stronie - Przerwała mu.
 -Gdzieś idziesz? - Wskazałem torbę.
 -A, nie po prostu, eee... trochę się posprzeczałem z Amandą i...
 -Wywaliła cię z domu?
 -Sam odszedłem. Stwierdziłem, że skoro jej przeszkadzam, to nie jestem jej potrzebny - Wzruszył ramionami i usiadł obok.
 -To co z tobą teraz będzie? - Kotori również zajęła miejsce.
 -Poszukam Blankę i zobaczymy - Nie wyglądał na przejętego tą sytuacją.
 -Kiedy ruszamy dalej? - Popatrzyłem po nich, po chwili ciszy.
 -Myślałam o jutrze, ale...
 -Ale?
 -Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tu wrócimy. Może nie razem, ale ogólnie - Zabawiła się palcami u dłoni.
 -Mnie tu na razie nic nie trzyma - Mruknął Inukai.
 -Porozmawiamy z Blanką i zobaczymy - Wstałem od stolika, kończąc na tym rozmowę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz