wtorek, 2 maja 2017

Rozdział #35

Zbudziłem się. Było naprawdę wcześnie. Poczułem łzę na policzku. Uśmiechnąłem się i jeszcze na chwilę zamknąłem oczy. Jeszcze nie chciało mi się wstawać, chociaż wiedziałem, że powinniśmy ruszyć dalej. "Natsuna nadal tam czeka" - pomyślałem. Ziewnąłem. Usłyszałem jakieś głosy, jakby śpiew. Wysunąłem się spod kołdry, ubrałem się i przemyłem twarz. Śpiew niósł się po korytarzu. Wyszedłem na zewnątrz. Pusto. Poszedłem w stronę ściany, przy której występowaliśmy wczoraj. Przejechałem po niej dłonią i westchnąłem. Głos nadal się niósł po placu i nadal nie widziałem jego źródła. Rozejrzałem się.
 -Pędzimy nadal przed siebie, opisując tylko powierzchownie, to co widzimy - Przeczesałem włosy dłonią.
Wysokie drzewa, zielone liście. Coś mi nie pasowało. Był październik, ale tu musiał być inny klimat, albo...
 -Inny miesiąc - Szepnąłem.
Poszedłem wzdłuż wydeptanej, wąskiej ścieżki. W pewnym momencie zaczęła się piąć w górę. Chyba opuściłem wioskę. Rozejrzałem się. Otaczała mnie tylko trawa. Spojrzałem w górę drogi. Była coraz mniej widoczna, ale na samym szczycie stała postać w białym płaszczu. To ona śpiewała.
 -Kim jesteś?! - Krzyknąłem.
Odwróciła się do mnie. Długie szare włosy, stalowe oczy i... ostrzejsze rysy twarzy. To była Nivi. Patrzyła na mnie trochę z góry. Rozłożyła skrzydła.
 -Niczego nie widziałeś - Mruknęła.
Wzbiła się w powietrze. Wbiegłem na górę. Leciała daleko i nie wyglądało a to, że wróci.
 -Czekaj! Dlaczego uciekasz?!
Nie odpowiedziała. "Nie będę się tak bawić, o nie" - Zmarszczyłem brwi.
W dolinie była woda. "A gdyby tak utworzyć słupy i do niej podejść?" - Przechyliłem lekko głowę.
 -Muszę spróbować - Wyciągnąłem dłoń.
Po chwili ujrzałem dużą kulę z wody.
 -Też się nada - Mruknąłem.
Wszedłem do niej. Nie pozwalałem, aby woda mnie otaczała. "No to lecim" -Skierowałem ją w stronę anielicy.
 -Czekaj, no!! Jeszcze nie skończyłem! - Wrzasnąłem.
Nivi leciała z zawrotną prędkością. Ciągle zmieniała kierunki lotu, a pióra, które czasami wypadały, zasłaniały kobietę.
 -Nie spocznę, dopóki cię nie dogonię! - Krzyczałem.
Czasem spoglądała przez ramię. Już nie była tą przyjazną anielicą. Gdyby wzrok potrafiłby zabijać... leżałbym martwy, nawet po ułamku sekundy.
 -Zostaw mnie w spokoju! - Zatrzymała się nagle.
Wyciągnęła dłoń  ku niebu.
 -Senna Włócznio, przybądź!
"At this moment Rin knew... he fucked up" - Jęknąłem cicho, ale nie ukazywałem swojego zażenowania.
Rozbłysło intensywne światło, które trochę mnie oślepiło. Syknąłem, ale nadal siedziałem w swojej bańce. Byliśmy na środku jakieś zatoki, otoczonej klifami i kamienistymi plażami.
 -Nawet jeśli przeżyjesz upadek, nie zdołasz wrócić. Dlatego proszę, rozejdźmy się w pokoju - Wymierzyła we mnie ostrze.
 -Nawet jeśli się zgodzę, coś mi zrobisz, więc rezultat będzie ten sam - Odparłem.
Uśmiechnęła się tajemniczo.
 -Zaskoczyłeś mnie. Zazwyczaj trzymałeś się z boku, pozwalałeś innym grać główną rolę. Taki lekki brak charakteru... a teraz, proszę jak się wyrywa! - Zachichotała.
Coś burknąłem.
 -Od razu, brak charakteru... - Bąknąłem.
 -A jak inaczej to nazwać? Byłeś taki... nijaki. "Nie chcę bójek, rozwiążmy to raz na zawsze, nie lubię cię, ale nie chcę cię mieć za wroga", tak to wyglądało, prawda?
Poczułem, jak coś we mnie pęka. Coś, co rosło od dłuższego czasu. Pomimo tego, nie odezwałem się słowem.
 -O co chi chodzi? - Szepnąłem. - Dlaczego uciekasz? Dlaczego zostawiasz Kotori? Chodzi o Ghalirka? Masz z nimi coś wspólnego?
Wzdrygnęła się.
 -Czyli jednak.... -Warknąłem. - Ciągle tak było? Może tak na prawdę spiskujesz z Sonomaru, co?!
To coś, było czystą NIENAWIŚCIĄ. Pierwszy raz od bardzo dawna poczułem, że kogoś nienawidzę.
 -Nawet nie porównuj mnie do tych brudnych istot. To przez nie, musiałam uciekać. Nigdy nie poznasz tego, co czuje osoba, która straciła wszystko. Dom, ojczyznę, rodzinę, przyjaciół...
 -Chcesz ponownie to stracić? Nie wmawiaj mi, że nie polubiłaś Kotori. Przez te siedem lat, nie nawiązałaś żadnej więzi? Nie zżyłaś się z nią? Nic, ani trochę?
 -Obiecałam komuś, że jeśli wrócę na tę stronę... wrócę również do niego. Nie mogę nie dotrzymać słowa.
 -Nie mogłaś inaczej tego rozegrać? No nie wiem... porozmawiać z nami? Tamtego poranka nie widziałaś przerażenia w jej oczach... bała się, że to wróciło, w środku lasu po siedmiu latach, że musiało wrócić wtedy, gdy nic nie może nas spowalniać... bała się, że nas zawiodła, chcesz, zrobić to ponownie?
Wzruszyła ramionami.
 -To będzie wasz problem. Już zamknęłam ten rozdział.
 -Nie spodziewałem się po aniele takiej...
 -Znieczulicy? Za każdym razem, gdy usłyszycie słowo "anioł" widzicie piękne, wymuskane i skrzydlate istoty, które zawsze wręcz zliżą łzy z policzków nieszczęśników. Prawda jest inna, taka jaką widzisz, jakiej doświadczasz. Anioły zawsze miały ciężej. Nawet gdy już były przy tym nieszczęśniku, musiały do niego dotrzeć. To nie jest takie proste. Wielu ludzi od razu zakłada barierę na swoją psychikę. Nie chce mówić, może nawet dotkliwie zranić, lecz anioł nie może podnieść na ciebie ręki, nawet krzyknąć...
Włócznia zniknęła, ale Nivi nadal miała w ręku małą świecącą kulkę.
 -Po przejściu na tę stronę, obudziły się w was nowe umiejętności. Ty, potrafisz wyczuć każdego, kto za tobą idzie, nawet, gdy używa zaklęć. Inukai - Westchnęła. - Może za pomocą zapachu zobaczyć część historii tego przedmiotu, a Kotori... jak na razie milczy. Potraktuj to jako prezent pożegnalny.
Rzuciła w moją stronę kulkę. Poczułem jak tracę kontrolę nad wodą.
 -T...ty - Wyciągnąłem dłoń w jej kierunku.
Patrzyła na mnie dłuższą chwilę, a potem odleciała.
Zamknąłem oczy. Wiatr rozwiewał włosy i trzepotał ubraniami. Ułożyłem się w pozycji embrionalnej. "Dam radę.... muszę..."- Zacisnąłem pięści.
Uderzyłem plecami o wodę. Po chwili wynurzyłem się. Byłem na środku zatoki.
 -CHOLERAAA!!!! - Wrzasnąłem na całe gardło.
Unosiłem się spokojnie jeszcze chwilę, potem sprawdziłem moje umiejętności. Działały.
 -Muszę tam wracać. Oni mogą o tym nie wiedzieć... - Mruknąłem, ponownie budując swoją bańkę.
Pędziłem w stronę klifu z niesamowitą prędkością. Poczułem, że mam coś w kieszeni. Kulka Nivi.
 -Może zadziała... - Szepnąłem.
Niedbale wylądowałem na ziemi. Byłem przemoczony do suchej nitki, ale miałem to gdzieś. Zbiegłem ze wzgórza. "Nie może być za późno! Nie może!" - Dyszałem ciężko.
Mieszkańcy wioski wiedli za mną wzrokiem. Zobaczyłem Inukai'ego. Również biegł. Nie musiałem pytać, co się stało. Doskonale wiedziałem. Spojrzał na mnie zaskoczony.
 -A ty co? Do jeziora wpadłeś?
 -Opowiem wam później - Odparłem, trzymając kurczowo kieszeń.
Wpadliśmy do domu Blanki cali zdyszani i czerwoni. Spojrzała na nas smutno. Pokręciła głową.
POKRĘCIŁA GŁOWĄ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz