piątek, 18 marca 2016

Rozdział #02

Kiedy mnie zauważył uśmiechnął się tajemniczo. Zdjął kaptur płaszcza, pod którym skrywał sięgające do połowy szyi, lekko kręcone i czarne włosy.
-Zniknęła? Tak mi przykro- westchnął.
Posłałem w jego stronę morderczy wzrok. Nie poruszyło go to.
-Gdzie to jest?- warknąłem.
-Mam mapę-odparł.- Ale! Dam ci ją pod dwoma warunkami.
-Czego chcesz?
-Najpierw stoczymy mały pojedynek, a później weźmiesz mnie ze sobą. Co ty na to, hm?- w jego oczach pojawił się błysk.
Westchnąłem cicho.
„Zrobiłbym wszystko, aby Natsuna wróciła do domu, ale nie wiem... dobra trudno!”- pomyślałem.
-Niech ci będzie- mruknąłem.
Klasnął w dłonie.
-No to możemy zaczynać!
Nigdy nie byłem dobry w bójkach. Nawet w szkole starałem nikomu nie wadzić. Zawsze byłem neutralny.
Poszliśmy w stronę gęstszych krzaków. Inukai cicho pogwizdywał. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się. Byliśmy na polanie otoczonej krzewami. Rozejrzał się i pokiwał głową.
-No, i to jest miejsce- przeciągnął się trochę.
Przewróciłem oczami.
-Możemy zaczynać?- mruknąłem.
Odwrócił się do mnie. W jego oczach ponownie pojawił się ten niebezpieczny błysk.
-Jasne- szepnął.
Pstryknął palcami, a pomiędzy nimi pojawiły się iskry. „W co się ja wpakowałem...”- mruknąłem w duchu. Oddech mi przyspieszył i zacząłem powoli się wycofywać.
-Nie uciekaj... -usłyszałem.
Rozejrzałem się. Nie wiem co to było.
-Poddajesz się?- spytał głos rozczarowany.
Cokolwiek to było, miało syczący głos. Jakby wąż nauczył się mówić po ludzku. „Za chwilę to i ja zniknę.”- pomyślałem.
Otoczył nas ognisty pierścień. Inukai przyglądał mi się zainteresowany. Machnąłem dłonią naiwnie. Myślałem, że będę mógł przynajmniej przeskoczyć płomienie, jednak nie zmalał. „Jasna choroba... zaraz poślą mnie do piachu..! Pomocy... za jakie grzechy mnie to dopadło?”- narzekałem. Inukai wyglądał na rozbawionego. Wysłał w moją stronę wielki płomień. W ostatniej chwili zdążyłem uskoczyć. Spojrzałem w tamto miejsce. Ziemia była zwęglona. „O ja pierniczkuję... jak tak, to nie mam zamiaru się bawić...”- zszokowany otworzyłem usta. Zauważyłem, że cienka nić ognia sunie w moją stronę. Zacząłem się cofać, ale nagle za moimi plecami pojawiła się ściana z ognia. Machnąłem ponownie naiwnie dłonią, a wtedy poczułem, iż żar zza pleców ustępuje. Zerknąłem tam. We wnętrzu ściany pojawiły się żyły wody. Pulsowały w niej tak, jakby były jej sercem. Woda rozprzestrzeniała się po całej jej powierzchni. Nitka ognia przede mną zatrzymała się. Wyglądała jak niezdecydowany, wychudzony wąż, który nie wie, czy zaatakować. Po mojej twarzy przemknął cień uśmiechu. Inukai stał w miejscu, trochę zaskoczony. Gdy ściana zniknęła, posłużyłem się wodą, aby utorować sobie wyjście z pierścienia. Chwilę później ogień zniknął, a Inukai stał wciąż w tym samym miejscu.
-Remis?- spytałem.
Spojrzał na mnie. Wyglądał, jakby właśnie oprzytomniał i uświadomił sobie się działo przez ten czas. Pokiwał głową.
Wtedy usłyszałem cichy szmer w krzakach. Zerknąłem tam. Spomiędzy gałęzi wyszła dziewczyna w białym płaszczu. Miała długie szare włosy, a oczy takiego samego koloru. Popatrzyła na nas i podeszła bliżej.
-Z... zapomniałeś mapy... -powiedziała cicho.
-Daj ją Rinowi- mruknął.- Mi już się nie przyda.
Zaskoczona, uniosła lekko brwi, ale nic nie mówiąc podała mi kartkę.
-Dzięki- kiwnąłem głową.
-Em... mogę wiedzieć, co się stało?- spytała.
Wzruszyłem ramionami.
-W sumie, to nawet nie wiem.
Popatrzyła na Inukai'ego. Mruknęła cicho i pokiwała głową. Podeszła do niego i porozmawiali, przez chwilę. Ne słyszałem o czym mówili i nawet nie interesowało mnie to. Patrzyłem na nich, przez pewien czas, a później wróciłem do parku.
Usiadłem na ławce i rozejrzałem się leniwie po okolicy. "Powinienem nie zwlekać i szukać Natsuny"- pomyślałem. Rozłożyłem mapę na kolanach i przyjrzałem się jej uważnie. Nie pokazywała dokładnie, gdzie jest przejście. Po chwili zauważyłem, że jest to mapa miasta, z małymi, czerwonymi krzyżykami, w paru miejscach. Jeden z nich znajduje się w parku. "No, to mam zapewnioną rozrywkę, aby nie było za łatwo"- mruknąłem. Nigdzie nie widziałem Inukai'ego, ani dziewczyny, która dała mi mapę. "Powinienem poszukać go, czy dać spokój i sam pójść?"-zapytałem sam siebie.
-Trzeba po niego iść. Wolę się nie narażać na ryzyko po drugiej stronie- powiedziałem.
Spojrzałem na park. Przez gałęzie przebijało się powoli zachodzące słońce. Wstałem i poszedłem ponownie na polanę. "Oby tam był"- pomyślałem.

2 komentarze:

  1. Powinnaś starać się unikać powtórzeń, w tym przypadku takich jak ogień na początku tego rozdziału. Trochę dziwnie gramatycznie brzmiało "machnąłem naiwnie dłonią" oraz "rozejrzałem się leniwie". Chociaż może to innym nie przeszkadzać, a ja mogę się mylić co do tego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki! POstaram się to poprawić w jak najkrótszym czasie. :)

    OdpowiedzUsuń