Powieki były ciężkie. Wystarczająco, abym nie miał siły i ochoty ich podnosić. Czułem cały ciężar swojego ciała, kołdry.... chwila, chwila. Kołdra?! Poczułem nagły przypływ adrenaliny. Zerwałem się z łóżka. Byłem w średnim pokoju z ścianami koloru lawendowego.
-Jeśli jestem w jakieś kolejnej warstwie snu, to tu zostanę - Pomasowałem czoło.
-W końcu się książę wybudził, hę? - Po pomieszczenia weszła krępa kobieta.
Kiwnąłem głową.
-Jestem...
-Rin. Wiem, twoi przyjaciele cię przedstawili.
Rozejrzałem się. Nie było ich tu.
-Jestem Blanka - Uśmiechnęła się.
Uścisnęliśmy sobie dłonie. Podała mi talerz z chlebem.
-Trzymaj. Na początek coś lekkiego, aby nie przeciążyć żołądka. Za niedługo wrócę.
Wyszła, a ja wgryzłem się w kromkę. Wyjrzałem przez okno, które było po mojej prawej stronie.
Słońce oświecało domy, ścieżkę i stajnię. Chciałem wyjść na zewnątrz, ale zauważyłem, że jestem w samej bieliźnie. Rozejrzałem się panicznie w poszukiwaniu ubrań. Leżały na stołku obok. Przysunąłem je do siebie. Wyglądały bardziej świeżo, niż wcześniej, aż żal było je zakładać.
-Kana mówiła coś o zmianie wyglądu... hm. Trzeba to sprawdzić.
Powoli przysunąłem dłonie do uszu. Były bardziej spiczaste. Usłyszałem rozmowę na korytarzu.
-... wszystko u niego w porządku. Myślę, że możecie do niego wpaść - Rozpoznałem głos Blanki.
-Dziękujemy - Powiedziała Kotori.
Kroki na korytarzu. Wsunąłem się pod kołdrę. Zapukali do drzwi.
-Można?
-Proszę!
Pierwszy wszedł Inukai. Jego twarz zdobiło kilka plastrów, ale Kotori wyglądała na wręcz nienaruszoną.
-Jak żyjesz? - Spytał.
-Jak widać - Odparłem z uśmiechem.
-Wystraszyłeś nas - Szepnęła Kotori.
-Ale na szczęście wpadł Kiske. Gdyby nie on... - Podrapał się w tył głowy.
-Jak długo tu jesteśmy?
-Dwa dni, nie licząc tamtego wieczoru - Uśmiechnęła się dziewczyna.
"Trochę długo" - pomyślałem.
-Macie, gdzie się położyć? - Wyprostowałem się.
Przytaknęli.
-Aby się odwdzięczyć, praktycznie harujemy całymi dniami - Inukai założył ręce na ramiona.
Przełknąłem ślinę.
-Pomagamy przy zbiorach, rąbiemy drewno, czasami coś wystawiamy, zajmujemy się dziećmi...
-Kotori jest gwiazdą wśród dzieciaków - Położył dłoń na jej ramieniu.
Zarumieniła się trochę.
-Czy ja wiem... - Wzruszyła ramionami.
Rozległo się pukanie.
-Prosz! - Zawołałem.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mogłabym na chwilę zabrać Inukai'ego?
Do pokoju weszła młoda, chuda kobieta. Miała krótkie, czarno-fioletowe włosy i diamentowe oczy. Mężczyzna odwrócił się gwałtownie.
-O ile on chce - Odparłem.
Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.
-Do zobaczenia - Ruszył w stronę drzwi.
-Kim ona jest? - Spytałem, gdy wyszli.
-To Amanda. Inukai u niej mieszka - Odpowiedziała Kotori, zakładając sobie włosy za ucho.
Pokiwałem głową.
-To ty gdzie mieszkasz? - Wypaliłem.
-U takie jednej starszej pani i jej wnuka - Spojrzała na mnie trochę speszona.
-Aha - Spojrzałem w okno.
-Muszę iść, wybacz - Dygnęła.
-Nie ma problemu - Uśmiechnąłem się.
Po chwili zostałem sam. Podciągnąłem kolana pod brodę i westchnąłem.
-A może też powinienem się przejść?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz