niedziela, 15 maja 2016

Rozdział #12

Zeszliśmy na dół.
-Tyle razy ci mówiłam- westchnęła karcąco elfka.- Nie dotykaj bezpośrednio takich przedmiotów. Jesteś jeszcze...
-... młodym bóstwem, które nie kontroluje swoich umiejętności i nie umie wykorzystywać ich w pełni- przerwała jej wyraźnie znudzona lisica.- Wiem, wiem. Ile jeszcze będę to słyszeć?
-Tyle ile będzie trzeba- założyła ręce na siebie Tija.
Ourell stał z tyłu, zupełnie bezradny. Gdy nas zauważył, zaprosił gestem do środka.
-Już lepiej?- spytał
Kotori speszona uciekła wzrokiem i pokiwała głową. Potarmosił lekko jej włosy.
-Nie martw się. Wiem, że to nie ty- uśmiechnął się ciepło.
-N... no ale wiesz...- pisnęła.
-Gdzie nóż?- spytał Inukai, trochę ignorując ich rozmowę.
-Na stole- mężczyzna popatrzył na niego beznamiętnie.
Spojrzeliśmy na jego blat.
-T.. to jest to?- uniosłem brwi.
Niebezpieczne jeszcze niedawno ostrze, teraz było... stertą zardzewiałego złomu.
-Wszelkie pretensje do mojej partnerki- wymamrotała elfka.
-No ej!- podniosła głos Sakura.
Tija uśmiechnęła się usatysfakcjonowana.
-Mamy już mało czasu, więc musimy się pośpieszyć- dodała po chwili.
Niedługo po tym cała nasza trójka miała w dłoni małe, czarne pudełko.
-No. Niestety czas nas goni, a zostałybyśmy na dłużej- uśmiechnęła się przepraszająco elfka.- Co do wydarzeń sprzed południa... nie macie się o co martwić. Osoba, która to podrzuciła będzie się musiała wyspowiadać. Do możliwego zobaczenia!
Pomachała nam ręką i zeszła na dół z Ourellem i Sakurą.
Podszedłem do okna. Jeździec właśnie prowadził dwa konie. Po chwili zniknęli pomiędzy drzewami.
-Jak to się stało...?- spytała cicho Kotori.- Jeszcze nie dawno nie było na nim ani grama rdzy.
-Wiesz, po tej stronie Wrót oprócz podstawowych przedmiotów, uczą również tak zwanej "Ochrony siebie i otoczenia", nie chodzi o ekologię tylko o podstawy egzorcyzmu. Nie był obowiązkowy, przez co wiele osób nie uczęszczało- usłyszałem głos trzeciego, do tej pory nie znanego przez nas jeźdźca.
Spojrzałem na niego. Miał krótkie, mokre orzechowe włosy i oliwkowe oczy. Przez jego ramię wisiał ręcznik.
-Poza tym to jestem Arthur- dodał.
-Nie obowiązkowy przedmiot, który może uratować ci życie, a zwłaszcza tutaj. Kto sprawuje tu sprawuje władzę?!- Inukai wyglądał na co najmniej zaskoczonego.
Arthur przewrócił oczami i westchnął cicho.
-Na czym to mniej więcej polegało?- wtrąciła nieśmiało dziewczyna.
-Cieszę się, że przykułem twoją uwagę- uśmiechnął się do niej jeździec.- Pierwszy rok był ciągiem nudnej i zdecydowanie nie motywującej teorii. Na początku drugiej klasy musiałaś zdać egzamin, na którego podstawie stwierdzali, w jak dużym stopniu nadajesz się na egzorcystę. Później, po zdanym teście...
Jego wypowiedź przerwał gardłowy śmiech i kroki na schodach. W wejściu do sali stanęła średniego wzrostu. Miała różowe, sięgające do ramion włosy i oczy tego samego koloru. Na szczycie głowy wyrastały białe, królicze uszy. W dłoni trzymała patyk i pustą butelkę. Arthur wyglądał na spokojnego.
-Sutiku, Sutiku, ty nasz patyku... Tijka wróciła do Ministerstwa- powiedział i rozłożył bezradnie ręce.
-Akurat po nią dzisiaj nie przyszłam- warknęła.
Natychmiast rozpoznałem ten głos. To było to coś.
-Spokojnie, spokojnie- uspokoił ją jeździec.- Wracając, na drugim roku mogliśmy już się zająć podobnymi przypadkami, które właśnie widzicie.
-Jak mnie przejrzałeś?!- wrzasnęła.
Zaatakowała go, ale jednym i zgrabnym ruchem ominął butelkę. Na jego twarzy malowało się rozbawienie i spokój.
-Zajęcia ukończyłem najlepiej z całej grupy. Idąc na studia musiałem poszukać sobie partnera, bo egzorcyzmy są najbardziej skuteczne, kiedy wykonują je dwie osoby. A przede wszystkim jest bezpieczniej i raźniej. CO NIE MARCUS?!- ciągnął Arthur, unikając kolejnych ciosów.
Zawołany mężczyzna zbiegł na dół i szybko ocenił sytuację.
Egzorcyści ustawili się tak, aby dziewczyna była pomiędzy nimi. Zatrzymała się i zastrzygła uszami. Marcus szybkim ruchem ręki narysował w powietrzu gwiazdę, a Arthur- wielokąt.
- Purificazione!- krzyknęli jednocześnie.
Znaki błysnęły i zawirowały dookoła opętanej. Rozejrzała się niepewnie, a po chwili upadła nieprzytomna na ziemię. Rysunki zniknęły, a Marcus poszedł na górę.
-Może byś mi pomógł, co?- rzucił Arthur do partnera.
-Nie- odparł drugi i wrócił do siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz